Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że niepowodzenia, które przytrafiają się im w życiu nie zawsze są zawinione przez nich samych, że często powodem niepowodzeń jest bagaż doświadczeń wyniesionych z dysfunkcyjnego domu. Odkrycie, że jest się dorosłym dzieckiem bywa dla wielu osób szokiem, który zarazem jest pierwszym krokiem do wyzdrowienia, odzyskania swojego "utraconego dzieciństwa".
Odkrycie takie "przytrafiło" się także autorowi poniższego eseju. Przypadek i pomoc życzliwej osoby sprawiły, że słowa takie jak "rodzina dysfunkcyjna" czy "dorosłe dziecko" nabrały realnego znaczenia.
Dla wielu osób, które prawdopodobnie są Dorosłymi Dziećmi (DD), ale także i dla wszystkich pozostałych słowa: "dorosłe dzieci" i rodzina dysfunkcyjna nie znaczą nic. Ofiary błędów rodziców - brzmi już bardziej znajomo, choć przy okazji z odrobiną sensacji, którą niewątpliwie wzbudza słowo "ofiara".
Celem niniejszej pracy jest próba zasygnalizowania problemu "dorosłych dzieci" w nadziei, że pomoże to ewentualnemu czytelnikowi, dotkniętemu przypadłościami DD przeżyć "szok", zrozumieć, że nie jest jedyną osobą, która ma problemy ze sobą samym, która ucieka od rzeczywistości.
Na miarę moich skromnych możliwości staram się, począwszy od wyjaśnienia terminu "rodzina" przez określenie funkcji i cech, jakie powinna posiadać prawidłowa rodzina, dojść do wyjaśnienia terminu "rodzina dysfunkcyjna". Następnym krokiem jest wyjaśnienie terminu "dorosłe dziecko". W poniższej pracy używam zamiennie terminów DD i dorosłe dziecko. Następnie na potwierdzenie rozważań teoretycznych przytaczam relacje osób, które są DD, na temat ich przeżyć, jak doświadczenie wychowywania się w rodzinie dysfunkcyjnej wpłynęło na ich dorosłe życie. Zaznaczam, że imiona osób, których relacje opisuję zostały zmienione tak, żeby nie można było ustalić ich prawdziwej tożsamości. Oświadczam jednocześnie, że opisane sytuacje są prawdziwe. Takie podejście wynika z faktu, że grupa wsparcia, w której zajęciach przez pewien czas uczestniczyłem, wymaga od swoich członków dyskrecji, na temat spraw poruszanych na spotkaniach grupy.
Grupy wsparcia DD są to wspólnoty mężczyzn i kobiet, złączonych faktem bycia DD, którzy dzielą się nawzajem swoimi doświadczeniami, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój wspólny problem polegający na odnalezieniu "utraconego dzieciństwa". Grupa wsparcia podobna jest w swych zasadach działania do grup Anonimowych Alkoholików. Grupy wsparcia DD mają swoje korzenie w ruchu AA, m.in. dlatego, że wiele osób spośród DD miało problemy z alkoholem i uczestniczyło wcześniej w zajęciach grupowych ruchu Anonimowych Alkoholików. Nie wszystkie dorosłe dzieci są faktycznymi, bądź byłymi alkoholikami. Niemniej w mniejszym lub większym stopniu są ofiarami różnych innych uzależnień, wynikających z pragnienia ucieczki od rzeczywistych problemów czy z poszukiwania miłości i akceptacji. Mimo, że osoby uczestniczące w grupach wsparcia DD są dorosłymi ludźmi, to na poziomie emocjonalnych pozostają wciąż dziećmi.
Grupa wsparcia DD jest ruchem samopomocowym, dobrowolnym, skierowanym na pomoc w rozwiązywaniu specyficznych problemów wynikających z faktu bycia DD, powstałym z inicjatywy osób leczących się w poradniach psychoterapeutycznych. Grupa wsparcia korzysta gościnnie z porad psychoterapeuty Wojewódzkiego Ośrodka Zdrowia Psychicznego w Bydgoszczy, w podziemiach którego zbiera się raz w tygodniu, na dwie pełne godziny. Jedyne wspólne i dobrowolne składki przeznaczone są na herbatę, kawę i cukier. Z grupy wsparcia można w każdej chwili zrezygnować.
Prawidłowo funkcjonująca rodzina jest dla społeczeństwa i każdej jednostki wartością, której nie można niczym zastąpić. Towarzyszy człowiekowi od urodzenia aż do zakończenia życia. Każdy człowiek jest z rodziną związany faktycznie i formalno-prawnie. Rodzina jest niezbędna dla prawidłowego rozwoju dziecka. Jej oddziaływanie ma charakter dualistyczny. Z jednej strony przekazuje ona dzieciom wzory zachowań, wartości, kompetencje, z drugiej - poprzez wytworzenie atmosfery emocjonalnej, uczy stosunku do członków rodziny i innych ludzi. Człowiek, który uważa, że nie ma rodziny - cierpi.
Prawidłowo funkcjonująca rodzina charakteryzuje się następującymi cechami:
• wspólnym systemem wartości, który może, ale nie musi, opierać się na systemie religijnym,
• zainteresowaniem członków rodziny sobą nawzajem, wzajemną dbałością o dobre samopoczucie, podkreślaniem zalet i mocnych stron innych członków rodziny, a nie ich deprecjonowaniem, unikaniem ograniczania możliwości wytyczania granic oraz stanowienia indywidualnej niezależności,
• dużą paletą uczuć, takich jak miłość, radość, smutek, wrogość, które pozwalają na konflikt, konfrontację czy dyskusję, tj. rodzaje interakcji oczyszczających atmosferę oraz prowadzących do rozwiązania,
• wiarą w to, ze inni ludzie, zarówno z rodziny, jak i spoza niej, mają w zasadzie dobre intencje,
• szansą na dialog, pozwalający każdemu wczuć się w uczucia drugiego człowieka, a zarazem wyrazić własne stanowisko - dialog, który kieruje się ideałami czystości zasad, sprawiedliwości i pojednania.
Mianem rodziny dysfunkcjonalnej określa się taką rodzinę, która wykazuje poważne nieprawidłowości w zaspokajaniu podstawowych potrzeb dziecka, między innymi biologicznych i psychospołecznych. Synonimem rodziny dysfunkcyjnej jest rodzina problemowa, rodzina niepełnowartościowa, rodzina niewydolna wychowawczo. Nieprawidłowe zaspokajanie potrzeb biologicznych dziecka wiąże się często ze znacznym zubożeniem rodziny zawinionym, bądź niezawinionym przez rodziców. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z unikaniem pracy przez rodzica, nadużywaniem alkoholu i/lub narkotyków, prowadzeniem przestępczego trybu życia i/lub nieobecnością w domu rodzinnym, wynikającą z przebywania z zakładzie karnym. W wypadku drugim może to być przewlekła choroba rodziców, inwalidztwo, zniedołężnienie oraz warunki zewnętrzne, np. wojna, kataklizmy - powodzie, trzęsienia ziemi, tornada, pożary lasów, wybuchy wulkanów, susze, szarańcza i inne.
W mniej drastycznych przypadkach nieprawidłowe funkcjonowanie rodziców przejawia się:
a) małą dbałością o potrzeby rozwojowe dziecka,
b) niskim poziomem zabiegów i starań pielęgnacyjnych w okresie niemowlęcym,
c) a w okresie szkolnym brakiem:
- dbałości o zabezpieczenie pomocy naukowych,
- kontaktów ze szkołą,
- kontroli działań dziecka w jego czasie wolnym od nauki,
- pomocy dziecku w trudnościach szkolnych,
- świadomej stymulacji dziecka do samodzielnego pokonywania trudności przez zwiększenie wysiłku, lepszą organizację czasu i zajęć związanych z wypełnieniem obowiązków szkolnych.
Według amerykańskiego naukowca Jima C., rodzina dysfunkcyjna charakteryzuje się następującymi cechami:
• perfekcjonizmem
• niezdolnością do wyrażania uczuć
• niezdolnością do cieszenia się
• skłonnością do emocjonalnego znęcania się ("Jesteś głupi", "Tylko przeszkadzasz")
• sztywnością zasad
• nierozmawianiem z nikim spoza grona rodziny
• lekceważeniem bolesnych konfliktów międzyludzkich ("Nie zawracaj sobie głowy roztrząsaniem problemów")
• zaniedbaniem obowiązków (niepomaganie dzieciom w stawaniu się normalnymi dorosłymi ludźmi)
• znęcaniem się fizycznym i/lub psychicznym
• molestowaniem seksualnym
• brakiem osobistych granic - każdy wkracza na terytorium innych
Najbardziej znaczącą i jednocześnie tragiczną cechą rodziny dysfunkcyjnej jest fakt, że nie zdaje sobie ona sprawy z tego, że jest dysfunkcyjną. Ignorowanie potrzeb członków rodziny, zaniedbanie dzieci przez nie zapewnienie im tego wszystkiego, co jest niezbędne do prawidłowego rozwoju, nie jest w takich rodzinach celowe, z góry zaplanowane. Rodzice zazwyczaj postępują tak, jak nauczyli się postępować we własnych domach rodzinnych. Bardzo często rodzice tworzący rodzinę dysfunkcyjną także wychowywali się w rodzinie dysfunkcyjnej.
Jim C. porównuje życie dziecka do pustego, jeszcze niczym nie wypełnionego kielicha. Zadaniem rodziców jest napełnianie go miłością, ufnością, aprobatą, odpowiednią wiedzą o życiu. Dzięki temu dziecko wchodzi w świat dorosłych, mając coś do zaoferowania innym. Jeżeli powyższe czynniki nie zajdą dziecko staje się zdesperowanym osobnikiem rozpaczliwie usiłującym napełnić pusty kielich. Nie jest to łatwe, wszak już przysłowie mówi, że z próżnego i Salomon nie naleje. Tragedią dysfunkcyjnego domu jest to, że opuszczają go dzieci, których dorosłe życie jest pustym kielichem.
Kim zatem jest dorosłe dziecko? Ogólnie można by stwierdzić, że jest to osoba dorosła z punktu widzenia formalno-prawnego i biologicznego, ale niedojrzała psychicznie, tzn. że wciąż pozostaje dzieckiem, z tym, że brakuje jej radości i ciekawości świata charakteryzujących dziecko; wymaga nieustannej akceptacji dla prawidłowego funkcjonowania.
Nikt nie rodzi się DD, lecz staje się nim stopniowo w procesie socjalizacji, w wyniku błędów popełnionych przez rodziców. Dorosłe dziecko jest zatem ofiarą pewnych zasad i norm kultywowanych w rodzinie z pokolenia na pokolenie, ale także błędów w wychowaniu dzieci, które popełnili rodzice rodziców, a przedtem ich rodzice. Dorosłe dziecko jest niejako "produktem" rodziny dysfunkcyjnej. Nie można mówić o istnieniu DD bez zaistnienia rodziny dysfunkcyjnej.
Według określenia psychoterapeuty jednej z grup wsparcia dorosłe dziecko to jest ktoś taki, kto patrząc na lecący samolot, nie powie po prostu - "o samolot", tylko po pierwsze zastanawia się, czy samoloty zostały w ogóle wymyślone, po drugie zastanawia się, czy możliwe jest, żeby coś takiego jak samolot mogło latać, po trzecie stwierdza, że faktycznie, to co widzi, to samolot, ale jeszcze, na wszelki wypadek, musi uzyskać potwierdzenie od idącego obok kolegi - "zobacz samolot!". Dopiero po potwierdzeniu faktu, że jest to samolot, lecący obiekt staje się samolotem.
Dorosłe dziecko to ktoś taki, kto ciągle potrzebuje jakiegoś przewodnika bądź nauczyciela, który będzie wskazywał mu drogę, który będzie go chwalił bądź ganił, mówił, co jest dobre, a co złe.
Ponieważ w dzieciństwie w rodzinie dorosłego dziecka panuje chaos, dorosłe dziecko stara się znaleźć jakiś autorytet. Dorosłe dziecko nie jest w stanie funkcjonować bez autorytetu, który mu powie, co ma robić, czy raczej potwierdzi, że to, co akurat w tej chwili robi jest dobre, albo zaprzeczy, czyli stwierdzi, że to jest złe. W ten sposób dorosłe dziecko "zwalnia się" z podejmowania decyzji, przerzucając odpowiedzialność na autorytet.
Ten aspekt zachowania dorosłych dzieci może stanowić potencjalne zagrożenie dla idei demokracji i wolności. Posiadanie jakichś autorytetów samo w sobie nie stanowi zagrożenia. Jest to zjawisko pozytywne i wręcz pożądane. (wiele negatywnych zjawisk społecznych tłumaczy się śmiercią autorytetów). Każdy człowiek podpiera się wypowiedziami czy myślami osoby wybitnej, stanowiącej dla niego autorytet. Najczęściej dotyczy to tylko określonej dziedziny życia, prywatnej bądź zawodowej. Zagrożenie w postaci posiadania autorytetu, w wypadku dorosłych dzieci polega na tym, że nie potrafią one korzystać z wolności, z wolności wyboru, odwagi w podejmowaniu własnych decyzji, działań nie potwierdzonych czyjąś akceptacją, realizowania własnych pomysłów, nie pomysłów narzuconych z zewnątrz. Są osobami bezwolnie poddającymi się władzy autorytetu. Autorytetem dla dorosłych dzieci nie jest jakaś jednostka wybitna, ale ktoś silniejszy od nich psychicznie czy fizycznie faktycznie, bądź tylko sprawiający takie wrażenie. Często są to osoby, które nie mają żadnych wątpliwości, w przeciwieństwie do wątpiących wciąż we własne siły i możliwości dorosłych dzieci. W ten sposób dorosłe dzieci mogą stać się potencjalnymi ofiarami i nie tylko ofiarami, lecz także klientami rządów autorytarnych.
Cechy dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych:
• Muszą domyślać się, jakie zachowanie jest normalne.
• Mają trudności z doprowadzeniem do końca rozpoczętych przedsięwzięć.
• Kłamią wtedy, gdy równie łatwo byłoby im powiedzieć prawdę.
• Są nadmiernie krytyczne wobec siebie.
• Traktują wszystko bardzo serio.
• Traktują siebie bardzo serio.
• Mają trudności w związkach intymnych.
• Zbyt ostro reagują na zmiany, na które nie mają wpływu.
• Oczekują stale aprobaty i uznania dla siebie.
• Zwykle czują się inni niż pozostali ludzie.
• Są nadmiernie odpowiedzialne albo zbyt mało odpowiedzialne.
• Są niezwykle lojalne nawet wówczas, gdy istnieją dowody na to, że osoby względem których tę lojalność żywią, nie zasługują na nią.
• Są impulsywne. Mają tendencję poddawania się biegowi zdarzeń bez poważnego rozważenia innych alternatywnych zachowań czy możliwych konsekwencji. Ta impulsywność wiedzie do zagubienia, niechęci do siebie i utraty kontroli nad otoczeniem. Ponadto zużywają dużą ilość energii na późniejsze naprawianie szkód.
Spora część z powyższych cech dla potocznego człowieka, wychowanego w normalnie funkcjonującej rodzinie, może wydać się mało, czy wręcz nieistotna. Zupełnie inaczej rzecz się przedstawia, jeżeli mamy do czynienia z dorosłymi dziećmi. Dla nich wyżej wymienione cechy stanowią bardzo często życiową tragedię.
Powyższa lista jest tylko jedną z wielu list opisujących cechy dorosłych dzieci. Nie należy więc traktować jej jako dokładnego opisu każdej dorosłej osoby wychowującej się w rodzinie dysfunkcyjnej czy doszukiwać się pełnego zestawu takich cech u siebie, u kogoś bliskiego bądź kogoś spośród dalszych znajomych. Może jednak ona być wskazówką w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie czy ja także jestem dorosłym dzieckiem?
Nikt z nas nie jest samotną wyspą. Problemy, które rozgrywają się w naszej psychice, znajdują odzwierciedlenie w otaczającym nas świcie i odwrotnie. Już Arystoteles stwierdził, że "człowiek jest z natury istotą społeczną; jednostka, która z natury, a nie przez przypadek żyje poza społecznością, jest albo kimś niegodnym naszej uwagi, albo istotą nadludzką. Społeczność jest w naturze czymś, co ma pierwszeństwo przed jednostką. Każdy, kto albo nie potrafi żyć we wspólnocie, albo jest tak samowystarczalny, że jej nie potrzebuje, i dlatego nie uczestniczy w życiu społeczności, jest albo zwierzęciem, albo bogiem".
Nikt nie rodzi się ukształtowanym, dojrzałym członkiem społeczeństwa, lecz staje się nim stopniowo w procesie socjalizacji, którą można by nazwać procesem uczenia się poruszania w społeczeństwie. W socjalizacji pierwotnej dziecko nabywa podstawowy zestaw wzorców zachowań, przejmuje liczne stereotypy i uprzedzenia "wyznawane" przez rodziców. Są one potem realizowane w trakcie jego dorosłego życia. Dziecko z rodziny dysfunkcyjnej przejmuje dysfunkcyjne wzorce zachowań, "dysfunkcja rodzi dysfunkcję". Do tego, aby dokonać zmian tych wzorców, potrzebny jest bardzo silny wstrząs emocjonalny, przeżycie szoku, ewentualnie świadoma działalność jednostki, dążącej do zmiany podstawowych wzorców zachowań, która może doprowadzić do zmian w dorosłym życiu jednostki i do uniknięcia powtórzenia błędów rodziców. Jak podkreśla jeden z uczestników grupy wsparcia, w momencie, kiedy próbował dokonać zmiany swojego zachowania, zmiany znanego mu wzorca rodziny, napotkał przede wszystkim na opór wewnętrzny, a później także zewnętrzny, najbliższego otoczenia oraz niezrozumienie celu i sensu tego, co robi. Przedtem nie czuł się w jakiś sposób winny tego, że coś robił źle, ponieważ dokładnie robił to samo, co robił jego ojciec, jego dziad i pradziad, co robili jego wujkowie, ponieważ żył w zgodzie z pewnym wzorcem postępowania, przekazywanym w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Przed rozpoczęciem kuracji nie uważał, żeby ten wzorzec był zły. Natomiast dziś rozumie już, że wzór rodziny, jaki przekazał mu ojciec nie był wzorem prawidłowym, że w dużym stopniu odpowiada za problemy, jakie wystąpiły w jego rodzinie, tzn. alkoholizm, rozwód emocjonalny z żoną (tzn. że w sferze uczuć małżonków nic ich już nie łączy, są sobie obcy, ale formalno-prawnie pozostają wciąż związkiem małżeńskim; rozwód emocjonalny jest pierwszym krokiem do rozwodu faktycznego), pustkę uczuciową i bezsens istnienia.
Problemy, jakie mają ze sobą dorosłe dzieci, są często problemami indywidualnymi, znajdującymi swoje odzwierciedlenie w psychice. W zależności od wielkości zjawiska mogą stać się w większym lub mniejszym stopniu problemem społecznym, ponieważ indywidualne problemy jakiegoś osobnika mogą być przyczyną zanikania więzi w związku małżeńskim, początkowo w sferze emocjonalnej, a następnie faktycznego rozpadu rodziny. W zależności od skali tego zjawiska można wziąć pod uwagę, że znaczny procent rozwodów, są to rozwody właśnie dorosłych dzieci.
Ponad jedna trzecia dzieci z rozbitych rodzin w wieku 19-24 lat w najmniejszym stopniu nie ma określonego celu w życiu i wcześnie rezygnuje z dalszej edukacji. Co czwarte, w późniejszym wieku, popada w alkoholizm, a 10 do 30 proc. wchodzi w kolizję z prawem. Kradną, handlują narkotykami albo uprawiają prostytucję. Inni nieco lepiej radzą sobie w życiu. Zdobywają dyplomy uczelni, robią kariery zawodowe, ale mimo tego wielu z nich ma kłopoty psychiczne. 40 procent osób pochodzących z rozbitych rodzin w wieku 19-29 lat ma trudności z nawiązaniem kontaktów z innymi ludźmi i trafia do psychoterapeutów.
Dorosłe dziecko nie rozwiązuje swoich problemów tylko przed nimi ucieka. Nie zna smaku radości, zadowolenia z siebie, natomiast doskonale wie jak się gniewać, jak okazywać niezadowolenie. Nie czuje radości ze swoich własnych dokonań i sukcesów, niezależnie od stopnia ich ważności. Swój sukces zawsze tłumaczy czynnikami nadprzyrodzonymi: szczęściem, bożą pomocą czy innymi. Nie zauważa w tym swojej własnej ciężkiej pracy, swoich zdolności i umiejętności.
Spora część z pośród osób uczestniczących w grupach wsparcia DD miała kiedyś poważne problemy z alkoholizmem. Większość z tych osób ma za sobą kurację odwykowe, kilka, a nawet kilkanaście sesji z psychoterapeutami. Są to z reguły osoby po czterdziestce. Uczestniczą w grupach wsparcia po to, aby odnaleźć siebie, swoje stracone dzieciństwo.
Alkohol jest depresantem, czyli "usypiaczem". Dzięki temu zmniejszając napięcie dostarcza "luzu", obniżając lęk dostarcza odwagi, a "zdejmując" cierpienie dostarcza ulgi. W ten sposób alkohol sprzyja uzyskaniu pozytywnego bilansu emocjonalnego. Jest to niestety złudna poprawa, ale większość osób, które piją nie zauważa lub nie chce tego zauważyć i w ten sposób wpadają w pułapkę alkoholizmu. Jest to także dla nich sposób "na radzenie sobie" z problemami. Dorosłe dziecko nie potrafi rozwiązać na spokojnie sytuacji problemowej. Kiedy zaczyna ona przerastać jego możliwości radzenia sobie - po prostu ucieka. Jedną z form ucieczki dla DD jest picie alkoholu, które pozwala zapomnieć, odsunąć od siebie na jakiś czas problem, który je gnębi.
Nie każde dorosłe dziecko musi być alkoholikiem. Może popaść w inne uzależnienia (np. w narkomanię), które niszczą jego i jego najbliższych. Mechanizm uzależnień jest bardzo podobny do siebie, niezależnie od rodzaju uzależnienia. Podstawowym warunkiem jest pragnienie ucieczki od rzeczywistości, a dokładnie od jej problemów i bolączek.
Tragiczne w życiu dorosłych dzieci jest to, że do momentu, w którym nie nastąpi jakaś interwencja z zewnątrz, staczają się one po równi pochyłej. Znajdują się w zaklętym kręgu niemożności, wpadają w błędne koło przyczyn i skutków. Niska samoocena może z czasem prowadzić do depresji, a ostatecznie do zamknięcia się w sobie, izolacji lub nawet samobójstwa.
Mimo, że dorosłe dzieci starają się nie popełniać błędów rodziców, mimo że, zarzekają się, że będą zupełnie inni, lepsi - dziecko alkoholika twierdzi, że nie będzie nigdy piło, dziecko, które nie miało ojca, uważa, że będzie dobrym ojcem dla swojego dziecka - to i tak będą kopiowali zachowania własnych rodziców, gdyż takie zachowania zostały przekazane im w socjalizacji pierwotnej, będą popełniali te błędy niemalże instynktownie.
Przykładowo, jeżeli dorosłe dziecko było bite przez ojca, to także będzie biło własne dzieci, wychodząc z założenia, że przecież dzięki temu, że było bite, wyrosło na porządnego człowieka. Jeżeli dorosłe dziecko było zamykane w domu, kazano mu wracać wcześnie, nie pozwalano wychodzić wieczorem na spotkania ze znajomymi, to samo podobnie będzie starało się postępować z własnymi dziećmi, wychodząc z założenia, że skoro wyrosło na porządnego człowieka, to postępując tak samo w stosunku do własnego dziecka, jak rodzice postępowali z nim, jego dziecko także powinno wyrosnąć na porządnego człowieka.
Ten magiczny krąg dysfunkcji, nieustające pasmo błędów rodziców, można przerwać. Pierwszym krokiem jest najczęściej interwencja - ktoś lub coś udzieli pomocy, da nadzieję, nada nowy kierunek życiu dziecka. Czasami jest to ktoś bliski - dziadek, babcia, wuj lub ciotka albo przyjaciel, czasami ktoś obcy - nauczyciel, ksiądz, wychowawca. Niekiedy pomoc przychodzi w postaci wyjazdu na obóz, rajd, kolonię, wyjazd do szkoły średniej (internat), na studia (stancja, akademik) czy po prostu odejście z dysfunkcyjnego domu i rozpoczęcie własnego życia. Kolejnym krokiem jest praca z psychoterapeutami, która pozwala na ominięcie pewnych "raf", nie powtórzenie błędów rodziców w przyszłości swojej i własnych dzieci.
Niemniej najważniejszym momentem w życiu dorosłego dziecka jest uświadomienie sobie faktu tego, że jest się dorosłym dzieckiem i podjęcie próby zmiany tego stanu rzeczy. Próby świadomej zmiany sytuacji podejmowane przez dorosłe dziecko są bardzo ważne. Nie jest to proces łatwy do przeprowadzenia. Wymaga często kilku, a nawet kilkunastoletniej pracy. Wielu członków grup wsparcia DD ma za sobą kilkuletnie terapie, indywidualne i grupowe, pobyty w ośrodkach leczniczych. Grupy terapeutyczne uczą takie osoby podejmowania działań własnych, nie potwierdzonych czyjąś akceptacją, odwagi w podejmowaniu własnych decyzji, realizowania własnych pomysłów, nie pomysłów narzuconych z zewnątrz, uczą samoakceptacji oraz akceptacji najbliższych, takich jakimi są, pomagają dostrzegać i uczą akceptować niewidzialne granice wolności osobistej poszczególnych członków rodziny.
Problem dorosłych dzieci jest o tyle istotny, że trudno przeprowadzić granice między dziećmi z rodzin rozwiedzionych emocjonalnie i/lub faktycznie, rodzin narkomanów, alkoholików czy rodzin w jakikolwiek inny sposób uzależnionych np.: od telewizji, od komputerów, internetu, itp. Bardzo często granice te zacierają się i ktoś może pochodzić z rodziny dotkniętej równocześnie niemalże wszystkimi wymienionymi wyżej przypadłościami, natomiast ktoś inny z takiej rodziny, którą dotknął tylko jeden z w/w przypadków.
Z powodu istnienia problemu dorosłych dzieci możemy mówić o zubożeniu finansowym i kulturowym społeczeństwa. Przykładowo może pojawić się jednostka, która jest wrażliwa, posiada jakiś talent (malarski, literacki itp.), ktoś właśnie z rodziny dysfunkcyjnej i ta jednostka nie posiadając umiejętności "przebijania się", eksponowania własnej osobowości, umiejętności i talentu, nie potrafiąc podejmować samodzielnych decyzji, skazana jest na to, że się nie rozwinie, że się nie wybije, że nie zaistnieje w świadomości społecznej (jeżeli coś nie zaistnieje w świadomości społecznej, to tak jakby nie istniało w ogóle). W takiej sytuacji traci także społeczeństwo. A takich zdolnych, czy wręcz wybitnych jednostek, które nie mają możliwości ujawnienia się może być znacznie więcej.
Prawdopodobnie, gdyby wcześniej podjęto terapię dzieci (z rodzin dysfunkcyjnych) i młodzieży wykazujących objawy, symptomy dorosłych dzieci, to można by uniknąć wielu tragedii rodzinnych - rozwodów, niechcianych dzieci, alkoholizmu, narkomanii, prostytucji itp.
Tych tragedii nie da się odmierzyć finansowo, obliczyć ich równoważności w złotówkach. Ważne jest by w ramach społeczeństwa spełniały się i funkcjonowały prawidłowo wszystkie jednostki. Niemniej, z problemami narkomanii, alkoholizmu, itp. problemami społecznymi związane są konkretne pieniądze, które można by przeznaczyć na inne cele. Zamiast wydawać ogromne kwoty na niwelowanie skutków, można by je przeznaczać na zapobieganie przyczynom. Alkoholizm nie dotyczy tylko osoby nim dotkniętej, ale i najbliższej rodziny, a dalszej kolejności i całego społeczeństwa. Z alkoholizmem dość często wiąże się przestępczy tryb życia (np. ukraść coś by mieć na wódkę), podobnie z narkomanią. Ograniczając tylko te dwie patologie społeczne, można uratować wiele ludzkich istnień. Nie czas tu i miejsce na dywagacje nad szkodliwością patologii społecznych. Ważne jest jedno, łatwiej jest zapobiegać niż leczyć. Odnosi się to do wszelkich chorób, w tym wszelkich chorób społecznych, także do rodzin dysfunkcyjnych (jeżeli przyjmiemy, że jest to choroba społeczna).
Powyższa praca nie wyczerpuje całości zagadnienia. Jest zaledwie zasygnalizowaniem problemu. Prowadzone są badania nad rodzinami dotkniętymi alkoholizmem, narkomanią, czy innymi uzależnieniami. Najlepiej poznane jest zjawisko alkoholizmu i jego wpływ na rozwój dzieci i młodzieży, na formowanie się zjawiska dorosłych dzieci. Sporo prac poświęcono także problemom rodzin niepełnych, których środowisko także przyczynia się do "narodzin" dorosłych dzieci.
W wyniku rozwoju techniki pojawiły się nowe uzależnienia - telewizja, komputery, internet. Mechanizm wszystkich uzależnień jest bardzo podobny. przede wszystkim mają pozwolić na zapomnienie o problemach, na "oderwanie" się od życia. Uzależnienie od komputerów i internetu jest o tyle istotne, że dotyka najczęściej ludzi młodych, do 35 roku życia. Trudno jest odpowiedzieć dziś, czy nowe "techniczne" uzależnienia będą miały także wpływ na pojawienie się zjawiska dorosłych dzieci. Będzie można to stwierdzić w dłuższej perspektywie czasu, gdy obecni maniacy komputerowi i internetowi założą własne rodziny. Niemniej już dziś można pokusić się o stwierdzenie, że uzależnienie od "technicznych używek" prowadzi do rozluźnienia więzi przyjaźni i miłości w świecie rzeczywistym oraz do utraty kontaktu z rzeczywistym światem i zamykanie się w świecie cyfrowym, w świecie wirtualnym. Stwierdzenia te wynikają z własnych doświadczeń autora powyższego eseju.
WSPÓLNOTA DDA - PRZEJRZENIE SIĘ W LUSTRZE
Do perfekcji opanowana w dzieciństwie sztuka przetrwania, później, w dorosłym życiu, okazuje się zbyt kosztowna. Zbroja, niegdyś chroniąca dziecko, staje się przyciasna, uwiera, krępuje ruchy. Opuszczona przyłbica nie pozwala w pełni skontaktować się ze światem i ludźmi. Z drugiej jednak strony, zrzucenie jej nie przychodzi wcale łatwo...
Gdy w jakimś domu pojawia się alkohol, który z czasem zagarnia dla siebie najważniejsze
w nim miejsce, cierpi z tego powodu osoba od niego uzależniona, współmałżonek próbujący "wytrącić pijącemu z rąk kieliszek", ale niemniej cierpią ich dzieci. To cierpienie jest ciche, samotne i skrzętnie skrywane przed światem zewnętrznym. Cierpią na różne sposoby: na sposób bohatera, kozła ofiarnego, błazna lub dziecka zagubionego we mgle.
Formy, w jakich przejawia się cierpienie dzieci pijących rodziców, to z góry rozpisane role, które odgrywają w rodzinnym dramacie. W tym scenariuszu nie przewidziano bowiem roli dziecka z jego potrzebami, kaprysami, spontanicznością. Płacą więc swoim dzieciństwem za możliwość wcielenia się w którąś z gotowych postaci w tragicznej inscenizacji. Wcielają się w nie, bo tylko one gwarantują im przetrwanie w trudnych warunkach. Ubierają się w nie jak w sztywne pancerzyki, w których uderzenie troszkę mniej boli, słowo nie kaleczy aż tak bardzo, a o wstydzie, strachu i samotności udaje się na chwilę zapomnieć. Pozwalają też przystosować się do życia w chaosie, ogarnąć go - choćby prowizorycznym porządkiem
i zrozumieniem - by w ten sposób, w jakimś stopniu, okiełznać.
Jednak do perfekcji opanowana w dzieciństwie sztuka przetrwania później, w dorosłym życiu, okazuje się zbyt kosztowna. Zbroja, niegdyś chroniąca dziecko, staje się przyciasna, uwiera, krępuje ruchy. Opuszczona przyłbica nie pozwala w pełni skontaktować się ze światem
i ludźmi. Z drugiej jednak strony, zrzucenie jej nie przychodzi wcale łatwo. Pancerz, choć sztywny i przyciasny, nadal stanowi jedyny znany sposób obrony przed światem. Jest źródłem siły i odwagi. Odarty z niego człowiek czuje się małym, bezbronnym dzieckiem, jakim
w gruncie rzeczy wewnątrz swego pancerza pozostał. Rezygnacja z odgrywanej przez lata roli zdaje się pozbawiać tożsamości.
Wprawdzie decyzja o dokonaniu zmian nie przychodzi łatwo, jest ona jednak koniecznym warunkiem uwolnienia się od koszmarów przeszłości. "Strategię przetrwania" można realizować tylko w chorym układzie. Nie przystaje ona do normalnych, nie zaburzonych warunków. Pozostawanie w chorej tożsamości prowadzi do budowania w dorosłym życiu wokół siebie niezdrowych relacji. Istnieje zatem niebezpieczeństwo przejęcia schedy po rodzicach i powtórzenia dramatu w kolejnym pokoleniu. Mówiąc o dramacie, mam na myśli nie tylko uwikłanie w problem uzależnienia, choć taka wersja zdarzeń jest najbardziej prawdopodobna i zdarza się najczęściej. Dramatem jest cierpienie człowieka, który nigdy nie odnajdzie własnej tożsamości, skazując się na przymus życia w "nie swojej skórze", "nie tu i teraz". To los kogoś, kto tkwi gdzieś w przeszłości, patrząc na świat, ludzi przez pryzmat starych spraw i odpowiadając na to, co go spotyka emocjami "stamtąd".
Nie można cofnąć czasu, nie da się też wymazać z pamięci doświadczeń z dzieciństwa. Ale wyrok skazujący na balast przeszłości można odwołać. Można zrobić dla siebie coś dobrego, coś lepszego niż tylko przetrwanie i dzielność z zaciśniętymi - by nie zapłakać - zębami. Można poszukać lepszego życia. Fakt, że powstała wspólnota Dorosłych Dzieci Alkoholików jest świadectwem, że ktoś już wcześniej takiego lepszego życia poszukiwał. Rozwój tych wspólnot na całym świecie, tworzenie programów zdrowienia i sukcesy w realizacji ich celów dowodzą, że poszukiwania te mogą - jeśli tylko nie zabraknie odwagi i determinacji - doprowadzić do pomyślnych rezultatów.
Gromadzenie owej odwagi i determinacji zabiera niejednokrotnie wiele czasu. Rozprawienie się z upiorami przeszłości jest sporym wyzwaniem. Wymaga ponownego wydobycia zagłuszonych niegdyś emocji, które były zbyt ciężkie do uniesienia dla dziecka. Uwolnić się od nich można przywołując z pamięci przykre sytuacje z dzieciństwa i odtwarzając w sobie związany z nimi ładunek emocjonalny. Przeżywając dawny ból, lęk, wstyd, gniew, itp., człowiek ma szanse nadać tamtym doświadczeniom nową, adekwatną wartość, uwalniając się w ten sposób od ich toksycznego wpływu.
Podróży tej nie trzeba odbywać w samotności. Najlepiej przyłączyć się do innych, którzy również dzielą doświadczenie bycia dzieckiem uzależnionego rodzica. Zbyt wielkim wprawdzie uproszczeniem byłoby zakładać, że każdy spośród DDA ma takie same doświadczenia i takie same potrzeby związane z powracaniem do zdrowia. Jednak pomimo różnic indywidualnych - początkowe etapy zdrowienia wymagają często odnalezienia wspólnych elementów wplatających się w tożsamość DDA. Samodzielne doszukanie się ich w sobie jest niezmiernie trudne - żeby je dostrzec potrzeba dystansu. Dostarczyć go może spotkanie innego DDA i przejrzenie się w nim jak w lustrze.
Do zdrowia wraca się opowiadając własną historię szczerze, realistycznie i właściwym ludziom. Wspólnota DDA pomaga w odzyskaniu głosu po to, by mogli opowiedzieć własną historię.
Źródło: www.psychotekst.pl (publikacja: 2006-06-28)
Autor: ródło Karolina Hajek