KOMFORT PICIA
Choroba alkoholowa, jak każda inna, ma swoje określone objawy i przebieg. W wielu klasyfikacjach i opisach wyróżniane są poszczególne etapy rozwoju alkoholowego problemu, ważnym przy tym pojęciem pozostaje bardziej chyba potoczny termin komfort picia.
Pijący alkoholik w miarę możliwości stara się zapewnić sobie przyjazne i komfortowe warunki oddawania się nałogowi. Oznacza to, że bardziej lub mniej świadomie dąży do stworzenia sytuacji, w której pijaństwo nie będzie napotykało na przeszkody i nie będzie się wiązało z ponoszeniem jakichkolwiek kosztów.
Koszty picia
Kosztami picia nazywamy wszelkie negatywne konsekwencje (nad-)używania alkoholu. Pojęcie to jest bardzo szerokie - do kosztów picia zaliczyć można zarówno porannego kaca, jak i ostateczny rozpad związku uczuciowego czy całej rodziny. Do tej grupy zjawisk należą spowodowane piciem problemy zdrowotne i wszelkie związane z nim wydatki finansowe (zakupy alkoholu, pokrywanie wszelkich szkód, a nawet koszty opieki zdrowotnej w przypadku, kiedy picie spowoduje w końcu rozstrój zdrowia).
Jeśli alkoholik z powodów związanych z alkoholem umiera, również śmierć zaliczyć można do poniesionych kosztów picia. W chorobie alkoholowej, od jej początku do fazy zejściowej, koszty picia są zawsze w tej czy innej formie obecne i z zasady z upływem czasu bardzo szybko wzrastają.
Warto podkreślić, że koszty pijaństwa ponoszą także (a może przede wszystkim) osoby bliskie pijącego,
Komfort picia trwa, dopóki pijący nie ponosi negatywnych konsekwencji własnego pijaństwa lub też konsekwencje te są tak mało znaczące, że wszelkie alkoholowe wyskoki nadal kojarzą mu się wyłącznie z beztroską rozrywką. Jeśli z piciem związane są same przyjemności, alkoholik nie ma powodu do porzucania nałogu, tym bardziej, że na tym etapie zwykle nie zdaje sobie sprawy z własnego uzależnienia. Jest w stanie ostro pić, jednocześnie pracować, poświęcać się nawet jakiemuś (poza piciem) hobby i do pewnego stopnia czerpać satysfakcję z wielu dziedzin życia. Dlatego wszelkie uwagi na temat związanego z piciem ryzyka uważa za absurdalne, nierzadko w odpowiedzi przytaczając liczne przykłady własnego kwitnącego zdrowia: "bawiliśmy się do piątej rano, a o siódmej byłem już w pracy, jaki tam ze mnie alkoholik?", itd.. Często bezkrytycznie chwali się własną alkoholową wydolnością, nie zdając sobie sprawy z faktu, że zwiększająca się tolerancja na alkohol jest jednym z pierwszych objawów postępującego uzależnienia.
Komfort picia to jednak zjawisko wykraczające znacznie poza osobisty obszar działania i przeżywania osoby pijącej. Wielki udział w kształtowaniu klimatu wokół codziennego pijaństwa ma otoczenie alkoholika. Rodzina i wszelkie inne osoby bliskie pijaka często kreują warunki, w których alkoholik czuje się jak przysłowiowy pączek w maśle. Mój bliski kolega nieraz wspomina, jak teściowa, w odpowiedzi na prośbę o przyniesienie ćwiartki wódki, po powrocie ze sklepu z iście matczyną czułością wręczała mu popularną "siódemkę" (butelkę o pojemności 0,7 litra). Dopóki otoczenie pijącego nie dostrzega narastającego problemu, oczywistym jest, że w geście przyjacielskich, wzajemnych uprzejmości, na wiele różnych sposobów niejednokrotnie ułatwia mu pijaństwo, wspierając alkoholowe inicjatywy integracyjne, finansując zakupy alkoholu, usprawiedliwiając wszelkie idiotyczne, pijackie wybryki, bagatelizując skutki picia itd. Na tym etapie chory nierzadko spostrzegany jest przez otoczenie jako niezwykle ceniony w towarzystwie inicjator i katalizator rozrywki, maskotka i wodzirej, a wszelkie ewentualne komentarze jego skłonności do napojów wyskokowych sprowadzają się do niewinnej frazy: on lubi się napić.
Pijąca z uzależnionym mężem żona doskonale podnosi komfort jego picia. Mąż nie tylko zyskuje wdzięczne, przyjazne i pełne wyrozumiałości towarzystwo do kielicha. Może przede wszystkim zagłuszyć wyrzuty sumienia, pije wszak z własną, ukochaną żoną, nie szlaja się po barach i melinach jak jakiś, nie daj Boże, alkoholik! Zdobywa też cenny argument w razie ewentualnych wymówek - niech no tylko zaniepokojona żona spróbuje wspomnieć cokolwiek o piciu? "Sama też pijesz!" - jest najbardziej prawdopodobną odpowiedzią, a zdezorientowana partnerka w pewnym sensie traci podstawy do formułowania jakichkolwiek dalszych uwag. Z tych i innych powodów wielu alkoholików poświęca masę energii, by swą towarzyszkę możliwie silnie zaangażować w częste, alkoholowe rozrywki. Zaczyna się to zwykle od najbardziej podstawowych, łagodnych chwytów (zakupy - piwo czy wódka dla siebie i dobre wino dla żony - "żeby nie kłapała dziobem") a kończy czasem na zwyczajnym zmuszaniu do wspólnego picia, czy to w drodze szantażu, czy najbardziej dosłownej, fizycznej przemocy.
Kilka kolejnych przykładów kształtowania komfortu picia:
- -żona sprzątająca zarzygane mieszkanie, załatwiająca pijącemu zwolnienia lekarskie czy kłamiąca "w jego interesie". W umilaniu alkoholikowi pijaństwa zwykle to żony/partneki grają pierwsze skrzypce i lista popełnianych przez nie w dobrej wierze, karygodnych błędów jest bardzo długa,
- -rodzice spłacający długi alkoholika,
- -dzieci przynoszące alkohol czy ukrywające fakt, że ojciec znowu jest "niedysponowany",
- -pracodawca przymykający oko na ciągłe absencje czy przypadki kiepskiej formy pijącego pracownika,
- -sprzedawca w sklepie czy właściciel baru, umożliwiający alkoholikowi picie "na krechę" (w tym przypadku warto wspomnieć, że opisana zależność jest zupełnie naturalna, maksymalny komfort picia osoby uzależnionej leży bowiem w najlepiej pojętym interesie sklepikarza czy barmana; na alkoholowym problemie klientów właściciele barów i sklepów budują przyszłość własną i czasem kilku kolejnych pokoleń swojej rodziny),
- -sędzia umarzający sprawę sądową, w której alkoholik bierze udział jako winien związanego z alkoholem przestępstwa czy wykroczenia,
- -szwagier wożący pijącego po lokalach i imprezach, by w pieszej wędrówce z baru do baru przypadkiem za bardzo nie wytrzeźwiał.
Pewnym szczególnym, bo dość nieoczywistym przykładem budowania komfortu pijaństwa są podejmowane przez otoczenie (zwykle przez najbliższą rodzinę) próby kontrolowania czyjegoś picia. Chodzi o śledzenie alkoholika, sprawdzanie jego trzeźwości, wykrywanie schowanego alkoholu, poszukiwawczo-ratunkowe misje po barach itd. Rodzina zgłaszająca się do specjalisty opowiada zwykle o wysiłkach czynionych na rzecz uniemożliwienia alkoholikowi upijania się ( my nawet próbowaliśmy zabierać i chować mu alkohol, i nic nie pomogło?). Jest to zjawisko bardzo typowe - osoby najbliższe alkoholika, poszukując informacji na temat problemu, z wielkim zdziwieniem i niedowierzaniem dowiadują się, że przez lata nieodpowiedzialnie wspierali jego picie, usiłując przecież piciu temu przeciwdziałać. Wszelkie próby kontrolowania pijackich poczynań osoby uzależnionej mogą również zwiększyć komfort jej picia, zawierają bowiem przynajmniej częściowe przejęcie odpowiedzialności za problem. Odpowiedzialności, której ciężar powinien dźwigać przede wszystkim sam pijący.
Komfort picia w swej najbardziej dla alkoholika atrakcyjnej postaci trwa do momentu, w którym otoczenie zaczyna dostrzegać problem. Wszelkie, czyjekolwiek uwagi na temat nadmiernego spożywania niesłychanie psują alkoholową, imprezową atmosferę. To między innymi dlatego pijący po pewnym czasie dobiera sobie przyjaciół wyłącznie uzależnionych, bowiem w gronie pijących alkoholików nikt nie prawi kazań i nie zawraca głowy głupotami. W szeregach solidarnie podążających do boju, prawdziwych pijaków nie ma miejsca na teksty politycznie niepoprawne, w związku z czym picie odbywa się zazwyczaj w atmosferze błogiego, choć bardzo powierzchownego przekonania, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Dlaczego popsucie komfortu picia jest pierwszym krokiem do zdrowienia?
Z powodów dość oczywistych alkoholik beztrosko przebywający w strefie pijackiego komfortu nie odczuwa żadnej motywacji do zaprzestania picia i podjęcia ewentualnej walki z nałogiem. Dlaczego cokolwiek zmieniać, skoro jest tak fajnie? Niestety, strefa pijackiego komfortu kończy się dużo dalej, niż zaczyna obszar dyskomfortu otoczenia, a oba te zakresy mają zwykle dość duże pole wspólne. Chodzi mi o to, że osoby najbliższe pijącego cierpią dużo wcześniej, niż on sam. Inaczej mówiąc - to otoczenie jako pierwsze zaczyna zazwyczaj ponosić koszty czyjegoś alkoholizmu, a sam zainteresowany przez wiele lat (czasem do końca życia) daleki jest od przyznania, że jego picie może komukolwiek szkodzić.
Ponoszone przez najbliższe alkoholikowi osoby konsekwencje jego nałogu niekoniecznie muszą być,
i z początku zwykle nie są jakieś szczególnie dramatyczne. Wystarczy, że podchmielony tatuś opowiada głupkowate, krępujące dowcipy przy wigilijnym stole. Zażenowana rodzina nie bardzo wie, co może i powinna w tej sytuacji zrobić. W sumie ojciec nie dopuszcza się niczego bardzo złego, psuje tylko atmosferę wspólnego święta, które dla wielu osób jest szczególnie ważnym i bardzo osobistym przeżyciem. Brak zdecydowanej reakcji w tych pierwszych, ostrzegawczych momentach skutkuje jak zwykle narastaniem problemu. W chronicznej czy zejściowej fazie uzależnienia koszty picia bywają naprawdę przerażające, a rozpad rodziny czy śmierć pijącego to niestety bardzo częste, ostateczne konsekwencje.
Z powodów powyższych komfort picia jest jedną z największych przeszkód na drodze do normalności
i zdrowia. Dopóki picie jest przyjemne i nie pociąga za sobą żadnych szczególnie przykrych następstw, pijak funkcjonuje we własnym, chorym i złudnym ale w jego mniemaniu - pięknym i przyjaznym, fantastycznym świecie, nierzadko nie zauważając żadnych wyrządzanych przez siebie szkód. Jeśli alkoholik nie musi oddawać pijackich długów, sprzątać zarzyganej sypialni, prać brudnych
i śmierdzących ubrań, spędzać czasu w szpitalach i przychodniach zdrowia czy ciągle szukać nowej pracy, nie ma żadnego powodu, by przestać pić, co oczywiście nie oznacza, że zmuszony do tego wszystkiego pić przestanie. Niestety, jak uczy doświadczenie, większość uzależnionych nie powraca do zdrowia nawet mimo ponoszenia wszelkich, totalnie destrukcyjnych skutków prowadzonego trybu życia.
Jeśli jednak otoczenie bardziej lub mniej świadomie wspiera pijaństwo alkoholika, nie należy oczekiwać, by zyskiwał on jakąkolwiek motywację do zdrowienia.
Jak popsuć komfort picia?
Obciążanie alkoholika pełną odpowiedzialnością za wszelkie negatywne konsekwencje picia jest pierwszym i podstawowym sposobem rozpoczęcia powolnej drogi do zdrowia. Jeśli nawet nie pomoże to pijącemu, z pewnością pomoże jego najbliższym. Czasami wyrabianie odpowiednich nawyków
i umiejętności adekwatnego, rozsądnego reagowania trwa długie lata. Zazwyczaj wymaga to także specjalistycznego, terapeutycznego wsparcia, bo rodzina, jak wspomniałem powyżej, w najlepszej wierze popełnia kardynalne, a wynikające po prostu z niewiedzy błędy. Wylewanie czy chowanie alkoholu i odwrotne od zamierzonych skutki tej praktyki to być może najbardziej spektakularny przykład tego, jak w realiach choroby alkoholowej oddawać można pijącemu niedźwiedzie przysługi.
Dlatego, mając na uwadze powyżej opisane zależności, warto pamiętać:
- Spożywanie alkoholu bywa i powinno być przyjemnością. Dopóki picie nie wymyka się spod kontroli oczywistym jest, że wszelkie alkoholowe rozrywki odbywają się zwykle w atmosferze luzu i swobody, co świetnie służy odpoczynkowi i społecznej integracji. Alkohol nie jest jednak przeznaczony dla osób uzależnionych i alkoholikowi szkodzi w każdej, najdrobniejszej nawet dawce.
- Dopóki przymykasz oczy na czyjeś nadmierne picie lub nawet wspierasz je, tak naprawdę komplikujesz i tak już skomplikowany problem. Nadużywanie alkoholu powinno zawsze spotykać się ze zdecydowaną, prewencyjną reakcją osób, dla których czyjeś picie może pociągać za sobą negatywne konsekwencje.
- Otwarcie i szczerze mów o sprawach, które cię niepokoją, nie pozwól zamykać sobie ust. Alkoholizm to problem jak każdy inny, a rozmawianie o problemach jest zwykle pierwszym, bardzo ważnym etapem ich rozwiązywania. Choroba alkoholowa jest chorobą kłamstw
i niedomówień, a brak szczerej komunikacji jest jednym z podstawowych powodów niepowodzeń w prewencji i terapii. Za zamiatanie sprawy pod dywan czy przemilczanie problemu słono zapłacisz - po prostu część kosztów picia alkoholika poniesiesz za niego. - Nie bierz na siebie żadnych konsekwencji czyjegoś picia. Nie sprzątaj, nie spłacaj długów, nie kłam i nie kręć, by kryć kolejne idiotyczne wybryki osoby pijącej. Zdejmując z alkoholika odpowiedzialność wyrządzasz mu wielką krzywdę, nie ponosząc odpowiedzialności nie ma on żadnych powodów, by walczyć z chorobą.
- Daj pijącemu wyraźnie do zrozumienia, że nie akceptujesz i nie tolerujesz jego picia. Nie kupuj mu alkoholu, nie woź go do sklepu czy baru, nie odprowadzaj go pijanego do domu (od tej reguły, jak od niemal każdej, istnieją oczywiście wyjątki i są nimi przede wszystkim sytuacje zagrożenia życia; raczej nie sposób zostawić pijanego na śniegu i mrozie, ale twoja pomoc w takich przypadkach powinna mieć rozmiar minimalny, niezbędny do zapewnienia podstawowego bezpieczeństwa).
- Jeśli alkoholik po pijanemu zakłóca spokój codziennego, rodzinnego czy sąsiedzkiego współżycia, nie wahaj się sięgać po zdecydowane środki zaradcze. Wezwij policję, jeśli trzeba oddaj sprawę do prokuratury, poproś o interwencję służby społeczne.
- W sytuacji, gdy inne środki działania zawiodły, wnieś do sądu sprawę o skierowanie alkoholika na przymusowe leczenie odwykowe. Znam wiele osób, które po takim leczeniu powróciły do zdrowia i pozostają trzeźwe od wielu lat.
- Jeśli zależy ci na osobie pijącej, rób wszystko, by przy każdej okazji, lecz nie za cenę własnego zdrowia i samopoczucia psuć jej komfort picia.
(AUTOR: Wojciech Imielski http://www.blogpsychologiczny.pl/)
KOMFORT PICIA
Choroba alkoholowa, jak każda inna, ma swoje określone objawy i przebieg. W wielu klasyfikacjach i opisach wyróżniane są poszczególne etapy rozwoju alkoholowego problemu, ważnym przy tym pojęciem pozostaje bardziej chyba potoczny termin komfort picia.
Pijący alkoholik w miarę możliwości stara się zapewnić sobie przyjazne i komfortowe warunki oddawania się nałogowi. Oznacza to, że bardziej lub mniej świadomie dąży do stworzenia sytuacji, w której pijaństwo nie będzie napotykało na przeszkody i nie będzie się wiązało z ponoszeniem jakichkolwiek kosztów.
Koszty picia
Kosztami picia nazywamy wszelkie negatywne konsekwencje (nad-)używania alkoholu. Pojęcie to jest bardzo szerokie - do kosztów picia zaliczyć można zarówno porannego kaca, jak i ostateczny rozpad związku uczuciowego czy całej rodziny. Do tej grupy zjawisk należą spowodowane piciem problemy zdrowotne i wszelkie związane z nim wydatki finansowe (zakupy alkoholu, pokrywanie wszelkich szkód, a nawet koszty opieki zdrowotnej w przypadku, kiedy picie spowoduje w końcu rozstrój zdrowia).
Jeśli alkoholik z powodów związanych z alkoholem umiera, również śmierć zaliczyć można do poniesionych kosztów picia. W chorobie alkoholowej, od jej początku do fazy zejściowej, koszty picia są zawsze w tej czy innej formie obecne i z zasady z upływem czasu bardzo szybko wzrastają.
Warto podkreślić, że koszty pijaństwa ponoszą także (a może przede wszystkim) osoby bliskie pijącego,
Komfort picia trwa, dopóki pijący nie ponosi negatywnych konsekwencji własnego pijaństwa lub też konsekwencje te są tak mało znaczące, że wszelkie alkoholowe wyskoki nadal kojarzą mu się wyłącznie z beztroską rozrywką. Jeśli z piciem związane są same przyjemności, alkoholik nie ma powodu do porzucania nałogu, tym bardziej, że na tym etapie zwykle nie zdaje sobie sprawy z własnego uzależnienia. Jest w stanie ostro pić, jednocześnie pracować, poświęcać się nawet jakiemuś (poza piciem) hobby i do pewnego stopnia czerpać satysfakcję z wielu dziedzin życia. Dlatego wszelkie uwagi na temat związanego z piciem ryzyka uważa za absurdalne, nierzadko w odpowiedzi przytaczając liczne przykłady własnego kwitnącego zdrowia: "bawiliśmy się do piątej rano, a o siódmej byłem już w pracy, jaki tam ze mnie alkoholik?", itd.. Często bezkrytycznie chwali się własną alkoholową wydolnością, nie zdając sobie sprawy z faktu, że zwiększająca się tolerancja na alkohol jest jednym z pierwszych objawów postępującego uzależnienia.
Komfort picia to jednak zjawisko wykraczające znacznie poza osobisty obszar działania i przeżywania osoby pijącej. Wielki udział w kształtowaniu klimatu wokół codziennego pijaństwa ma otoczenie alkoholika. Rodzina i wszelkie inne osoby bliskie pijaka często kreują warunki, w których alkoholik czuje się jak przysłowiowy pączek w maśle. Mój bliski kolega nieraz wspomina, jak teściowa, w odpowiedzi na prośbę o przyniesienie ćwiartki wódki, po powrocie ze sklepu z iście matczyną czułością wręczała mu popularną "siódemkę" (butelkę o pojemności 0,7 litra). Dopóki otoczenie pijącego nie dostrzega narastającego problemu, oczywistym jest, że w geście przyjacielskich, wzajemnych uprzejmości, na wiele różnych sposobów niejednokrotnie ułatwia mu pijaństwo, wspierając alkoholowe inicjatywy integracyjne, finansując zakupy alkoholu, usprawiedliwiając wszelkie idiotyczne, pijackie wybryki, bagatelizując skutki picia itd. Na tym etapie chory nierzadko spostrzegany jest przez otoczenie jako niezwykle ceniony w towarzystwie inicjator i katalizator rozrywki, maskotka i wodzirej, a wszelkie ewentualne komentarze jego skłonności do napojów wyskokowych sprowadzają się do niewinnej frazy: on lubi się napić.
Pijąca z uzależnionym mężem żona doskonale podnosi komfort jego picia. Mąż nie tylko zyskuje wdzięczne, przyjazne i pełne wyrozumiałości towarzystwo do kielicha. Może przede wszystkim zagłuszyć wyrzuty sumienia, pije wszak z własną, ukochaną żoną, nie szlaja się po barach i melinach jak jakiś, nie daj Boże, alkoholik! Zdobywa też cenny argument w razie ewentualnych wymówek - niech no tylko zaniepokojona żona spróbuje wspomnieć cokolwiek o piciu? "Sama też pijesz!" - jest najbardziej prawdopodobną odpowiedzią, a zdezorientowana partnerka w pewnym sensie traci podstawy do formułowania jakichkolwiek dalszych uwag. Z tych i innych powodów wielu alkoholików poświęca masę energii, by swą towarzyszkę możliwie silnie zaangażować w częste, alkoholowe rozrywki. Zaczyna się to zwykle od najbardziej podstawowych, łagodnych chwytów (zakupy - piwo czy wódka dla siebie i dobre wino dla żony - "żeby nie kłapała dziobem") a kończy czasem na zwyczajnym zmuszaniu do wspólnego picia, czy to w drodze szantażu, czy najbardziej dosłownej, fizycznej przemocy.
Kilka kolejnych przykładów kształtowania komfortu picia:
- -żona sprzątająca zarzygane mieszkanie, załatwiająca pijącemu zwolnienia lekarskie czy kłamiąca "w jego interesie". W umilaniu alkoholikowi pijaństwa zwykle to żony/partneki grają pierwsze skrzypce i lista popełnianych przez nie w dobrej wierze, karygodnych błędów jest bardzo długa,
- -rodzice spłacający długi alkoholika,
- -dzieci przynoszące alkohol czy ukrywające fakt, że ojciec znowu jest "niedysponowany",
- -pracodawca przymykający oko na ciągłe absencje czy przypadki kiepskiej formy pijącego pracownika,
- -sprzedawca w sklepie czy właściciel baru, umożliwiający alkoholikowi picie "na krechę" (w tym przypadku warto wspomnieć, że opisana zależność jest zupełnie naturalna, maksymalny komfort picia osoby uzależnionej leży bowiem w najlepiej pojętym interesie sklepikarza czy barmana; na alkoholowym problemie klientów właściciele barów i sklepów budują przyszłość własną i czasem kilku kolejnych pokoleń swojej rodziny),
- -sędzia umarzający sprawę sądową, w której alkoholik bierze udział jako winien związanego z alkoholem przestępstwa czy wykroczenia,
- -szwagier wożący pijącego po lokalach i imprezach, by w pieszej wędrówce z baru do baru przypadkiem za bardzo nie wytrzeźwiał.
Pewnym szczególnym, bo dość nieoczywistym przykładem budowania komfortu pijaństwa są podejmowane przez otoczenie (zwykle przez najbliższą rodzinę) próby kontrolowania czyjegoś picia. Chodzi o śledzenie alkoholika, sprawdzanie jego trzeźwości, wykrywanie schowanego alkoholu, poszukiwawczo-ratunkowe misje po barach itd. Rodzina zgłaszająca się do specjalisty opowiada zwykle o wysiłkach czynionych na rzecz uniemożliwienia alkoholikowi upijania się ( my nawet próbowaliśmy zabierać i chować mu alkohol, i nic nie pomogło?). Jest to zjawisko bardzo typowe - osoby najbliższe alkoholika, poszukując informacji na temat problemu, z wielkim zdziwieniem i niedowierzaniem dowiadują się, że przez lata nieodpowiedzialnie wspierali jego picie, usiłując przecież piciu temu przeciwdziałać. Wszelkie próby kontrolowania pijackich poczynań osoby uzależnionej mogą również zwiększyć komfort jej picia, zawierają bowiem przynajmniej częściowe przejęcie odpowiedzialności za problem. Odpowiedzialności, której ciężar powinien dźwigać przede wszystkim sam pijący.
Komfort picia w swej najbardziej dla alkoholika atrakcyjnej postaci trwa do momentu, w którym otoczenie zaczyna dostrzegać problem. Wszelkie, czyjekolwiek uwagi na temat nadmiernego spożywania niesłychanie psują alkoholową, imprezową atmosferę. To między innymi dlatego pijący po pewnym czasie dobiera sobie przyjaciół wyłącznie uzależnionych, bowiem w gronie pijących alkoholików nikt nie prawi kazań i nie zawraca głowy głupotami. W szeregach solidarnie podążających do boju, prawdziwych pijaków nie ma miejsca na teksty politycznie niepoprawne, w związku z czym picie odbywa się zazwyczaj w atmosferze błogiego, choć bardzo powierzchownego przekonania, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Dlaczego popsucie komfortu picia jest pierwszym krokiem do zdrowienia?
Z powodów dość oczywistych alkoholik beztrosko przebywający w strefie pijackiego komfortu nie odczuwa żadnej motywacji do zaprzestania picia i podjęcia ewentualnej walki z nałogiem. Dlaczego cokolwiek zmieniać, skoro jest tak fajnie? Niestety, strefa pijackiego komfortu kończy się dużo dalej, niż zaczyna obszar dyskomfortu otoczenia, a oba te zakresy mają zwykle dość duże pole wspólne. Chodzi mi o to, że osoby najbliższe pijącego cierpią dużo wcześniej, niż on sam. Inaczej mówiąc - to otoczenie jako pierwsze zaczyna zazwyczaj ponosić koszty czyjegoś alkoholizmu, a sam zainteresowany przez wiele lat (czasem do końca życia) daleki jest od przyznania, że jego picie może komukolwiek szkodzić.
Ponoszone przez najbliższe alkoholikowi osoby konsekwencje jego nałogu niekoniecznie muszą być,
i z początku zwykle nie są jakieś szczególnie dramatyczne. Wystarczy, że podchmielony tatuś opowiada głupkowate, krępujące dowcipy przy wigilijnym stole. Zażenowana rodzina nie bardzo wie, co może i powinna w tej sytuacji zrobić. W sumie ojciec nie dopuszcza się niczego bardzo złego, psuje tylko atmosferę wspólnego święta, które dla wielu osób jest szczególnie ważnym i bardzo osobistym przeżyciem. Brak zdecydowanej reakcji w tych pierwszych, ostrzegawczych momentach skutkuje jak zwykle narastaniem problemu. W chronicznej czy zejściowej fazie uzależnienia koszty picia bywają naprawdę przerażające, a rozpad rodziny czy śmierć pijącego to niestety bardzo częste, ostateczne konsekwencje.
Z powodów powyższych komfort picia jest jedną z największych przeszkód na drodze do normalności
i zdrowia. Dopóki picie jest przyjemne i nie pociąga za sobą żadnych szczególnie przykrych następstw, pijak funkcjonuje we własnym, chorym i złudnym ale w jego mniemaniu - pięknym i przyjaznym, fantastycznym świecie, nierzadko nie zauważając żadnych wyrządzanych przez siebie szkód. Jeśli alkoholik nie musi oddawać pijackich długów, sprzątać zarzyganej sypialni, prać brudnych
i śmierdzących ubrań, spędzać czasu w szpitalach i przychodniach zdrowia czy ciągle szukać nowej pracy, nie ma żadnego powodu, by przestać pić, co oczywiście nie oznacza, że zmuszony do tego wszystkiego pić przestanie. Niestety, jak uczy doświadczenie, większość uzależnionych nie powraca do zdrowia nawet mimo ponoszenia wszelkich, totalnie destrukcyjnych skutków prowadzonego trybu życia.
Jeśli jednak otoczenie bardziej lub mniej świadomie wspiera pijaństwo alkoholika, nie należy oczekiwać, by zyskiwał on jakąkolwiek motywację do zdrowienia.
Jak popsuć komfort picia?
Obciążanie alkoholika pełną odpowiedzialnością za wszelkie negatywne konsekwencje picia jest pierwszym i podstawowym sposobem rozpoczęcia powolnej drogi do zdrowia. Jeśli nawet nie pomoże to pijącemu, z pewnością pomoże jego najbliższym. Czasami wyrabianie odpowiednich nawyków
i umiejętności adekwatnego, rozsądnego reagowania trwa długie lata. Zazwyczaj wymaga to także specjalistycznego, terapeutycznego wsparcia, bo rodzina, jak wspomniałem powyżej, w najlepszej wierze popełnia kardynalne, a wynikające po prostu z niewiedzy błędy. Wylewanie czy chowanie alkoholu i odwrotne od zamierzonych skutki tej praktyki to być może najbardziej spektakularny przykład tego, jak w realiach choroby alkoholowej oddawać można pijącemu niedźwiedzie przysługi.
Dlatego, mając na uwadze powyżej opisane zależności, warto pamiętać:
- Spożywanie alkoholu bywa i powinno być przyjemnością. Dopóki picie nie wymyka się spod kontroli oczywistym jest, że wszelkie alkoholowe rozrywki odbywają się zwykle w atmosferze luzu i swobody, co świetnie służy odpoczynkowi i społecznej integracji. Alkohol nie jest jednak przeznaczony dla osób uzależnionych i alkoholikowi szkodzi w każdej, najdrobniejszej nawet dawce.
- Dopóki przymykasz oczy na czyjeś nadmierne picie lub nawet wspierasz je, tak naprawdę komplikujesz i tak już skomplikowany problem. Nadużywanie alkoholu powinno zawsze spotykać się ze zdecydowaną, prewencyjną reakcją osób, dla których czyjeś picie może pociągać za sobą negatywne konsekwencje.
- Otwarcie i szczerze mów o sprawach, które cię niepokoją, nie pozwól zamykać sobie ust. Alkoholizm to problem jak każdy inny, a rozmawianie o problemach jest zwykle pierwszym, bardzo ważnym etapem ich rozwiązywania. Choroba alkoholowa jest chorobą kłamstw
i niedomówień, a brak szczerej komunikacji jest jednym z podstawowych powodów niepowodzeń w prewencji i terapii. Za zamiatanie sprawy pod dywan czy przemilczanie problemu słono zapłacisz - po prostu część kosztów picia alkoholika poniesiesz za niego. - Nie bierz na siebie żadnych konsekwencji czyjegoś picia. Nie sprzątaj, nie spłacaj długów, nie kłam i nie kręć, by kryć kolejne idiotyczne wybryki osoby pijącej. Zdejmując z alkoholika odpowiedzialność wyrządzasz mu wielką krzywdę, nie ponosząc odpowiedzialności nie ma on żadnych powodów, by walczyć z chorobą.
- Daj pijącemu wyraźnie do zrozumienia, że nie akceptujesz i nie tolerujesz jego picia. Nie kupuj mu alkoholu, nie woź go do sklepu czy baru, nie odprowadzaj go pijanego do domu (od tej reguły, jak od niemal każdej, istnieją oczywiście wyjątki i są nimi przede wszystkim sytuacje zagrożenia życia; raczej nie sposób zostawić pijanego na śniegu i mrozie, ale twoja pomoc w takich przypadkach powinna mieć rozmiar minimalny, niezbędny do zapewnienia podstawowego bezpieczeństwa).
- Jeśli alkoholik po pijanemu zakłóca spokój codziennego, rodzinnego czy sąsiedzkiego współżycia, nie wahaj się sięgać po zdecydowane środki zaradcze. Wezwij policję, jeśli trzeba oddaj sprawę do prokuratury, poproś o interwencję służby społeczne.
- W sytuacji, gdy inne środki działania zawiodły, wnieś do sądu sprawę o skierowanie alkoholika na przymusowe leczenie odwykowe. Znam wiele osób, które po takim leczeniu powróciły do zdrowia i pozostają trzeźwe od wielu lat.
- Jeśli zależy ci na osobie pijącej, rób wszystko, by przy każdej okazji, lecz nie za cenę własnego zdrowia i samopoczucia psuć jej komfort picia.
(AUTOR: Wojciech Imielski http://www.blogpsychologiczny.pl/)
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że niepowodzenia, które przytrafiają się im w życiu nie zawsze są zawinione przez nich samych, że często powodem niepowodzeń jest bagaż doświadczeń wyniesionych z dysfunkcyjnego domu. Odkrycie, że jest się dorosłym dzieckiem bywa dla wielu osób szokiem, który zarazem jest pierwszym krokiem do wyzdrowienia, odzyskania swojego "utraconego dzieciństwa".
Odkrycie takie "przytrafiło" się także autorowi poniższego eseju. Przypadek i pomoc życzliwej osoby sprawiły, że słowa takie jak "rodzina dysfunkcyjna" czy "dorosłe dziecko" nabrały realnego znaczenia.
Dla wielu osób, które prawdopodobnie są Dorosłymi Dziećmi (DD), ale także i dla wszystkich pozostałych słowa: "dorosłe dzieci" i rodzina dysfunkcyjna nie znaczą nic. Ofiary błędów rodziców - brzmi już bardziej znajomo, choć przy okazji z odrobiną sensacji, którą niewątpliwie wzbudza słowo "ofiara".
Celem niniejszej pracy jest próba zasygnalizowania problemu "dorosłych dzieci" w nadziei, że pomoże to ewentualnemu czytelnikowi, dotkniętemu przypadłościami DD przeżyć "szok", zrozumieć, że nie jest jedyną osobą, która ma problemy ze sobą samym, która ucieka od rzeczywistości.
Na miarę moich skromnych możliwości staram się, począwszy od wyjaśnienia terminu "rodzina" przez określenie funkcji i cech, jakie powinna posiadać prawidłowa rodzina, dojść do wyjaśnienia terminu "rodzina dysfunkcyjna". Następnym krokiem jest wyjaśnienie terminu "dorosłe dziecko". W poniższej pracy używam zamiennie terminów DD i dorosłe dziecko. Następnie na potwierdzenie rozważań teoretycznych przytaczam relacje osób, które są DD, na temat ich przeżyć, jak doświadczenie wychowywania się w rodzinie dysfunkcyjnej wpłynęło na ich dorosłe życie. Zaznaczam, że imiona osób, których relacje opisuję zostały zmienione tak, żeby nie można było ustalić ich prawdziwej tożsamości. Oświadczam jednocześnie, że opisane sytuacje są prawdziwe. Takie podejście wynika z faktu, że grupa wsparcia, w której zajęciach przez pewien czas uczestniczyłem, wymaga od swoich członków dyskrecji, na temat spraw poruszanych na spotkaniach grupy.
Grupy wsparcia DD są to wspólnoty mężczyzn i kobiet, złączonych faktem bycia DD, którzy dzielą się nawzajem swoimi doświadczeniami, siłą i nadzieją, aby rozwiązać swój wspólny problem polegający na odnalezieniu "utraconego dzieciństwa". Grupa wsparcia podobna jest w swych zasadach działania do grup Anonimowych Alkoholików. Grupy wsparcia DD mają swoje korzenie w ruchu AA, m.in. dlatego, że wiele osób spośród DD miało problemy z alkoholem i uczestniczyło wcześniej w zajęciach grupowych ruchu Anonimowych Alkoholików. Nie wszystkie dorosłe dzieci są faktycznymi, bądź byłymi alkoholikami. Niemniej w mniejszym lub większym stopniu są ofiarami różnych innych uzależnień, wynikających z pragnienia ucieczki od rzeczywistych problemów czy z poszukiwania miłości i akceptacji. Mimo, że osoby uczestniczące w grupach wsparcia DD są dorosłymi ludźmi, to na poziomie emocjonalnych pozostają wciąż dziećmi.
Grupa wsparcia DD jest ruchem samopomocowym, dobrowolnym, skierowanym na pomoc w rozwiązywaniu specyficznych problemów wynikających z faktu bycia DD, powstałym z inicjatywy osób leczących się w poradniach psychoterapeutycznych. Grupa wsparcia korzysta gościnnie z porad psychoterapeuty Wojewódzkiego Ośrodka Zdrowia Psychicznego w Bydgoszczy, w podziemiach którego zbiera się raz w tygodniu, na dwie pełne godziny. Jedyne wspólne i dobrowolne składki przeznaczone są na herbatę, kawę i cukier. Z grupy wsparcia można w każdej chwili zrezygnować.
Prawidłowo funkcjonująca rodzina jest dla społeczeństwa i każdej jednostki wartością, której nie można niczym zastąpić. Towarzyszy człowiekowi od urodzenia aż do zakończenia życia. Każdy człowiek jest z rodziną związany faktycznie i formalno-prawnie. Rodzina jest niezbędna dla prawidłowego rozwoju dziecka. Jej oddziaływanie ma charakter dualistyczny. Z jednej strony przekazuje ona dzieciom wzory zachowań, wartości, kompetencje, z drugiej - poprzez wytworzenie atmosfery emocjonalnej, uczy stosunku do członków rodziny i innych ludzi. Człowiek, który uważa, że nie ma rodziny - cierpi.
Prawidłowo funkcjonująca rodzina charakteryzuje się następującymi cechami:
• wspólnym systemem wartości, który może, ale nie musi, opierać się na systemie religijnym,
• zainteresowaniem członków rodziny sobą nawzajem, wzajemną dbałością o dobre samopoczucie, podkreślaniem zalet i mocnych stron innych członków rodziny, a nie ich deprecjonowaniem, unikaniem ograniczania możliwości wytyczania granic oraz stanowienia indywidualnej niezależności,
• dużą paletą uczuć, takich jak miłość, radość, smutek, wrogość, które pozwalają na konflikt, konfrontację czy dyskusję, tj. rodzaje interakcji oczyszczających atmosferę oraz prowadzących do rozwiązania,
• wiarą w to, ze inni ludzie, zarówno z rodziny, jak i spoza niej, mają w zasadzie dobre intencje,
• szansą na dialog, pozwalający każdemu wczuć się w uczucia drugiego człowieka, a zarazem wyrazić własne stanowisko - dialog, który kieruje się ideałami czystości zasad, sprawiedliwości i pojednania.
Mianem rodziny dysfunkcjonalnej określa się taką rodzinę, która wykazuje poważne nieprawidłowości w zaspokajaniu podstawowych potrzeb dziecka, między innymi biologicznych i psychospołecznych. Synonimem rodziny dysfunkcyjnej jest rodzina problemowa, rodzina niepełnowartościowa, rodzina niewydolna wychowawczo. Nieprawidłowe zaspokajanie potrzeb biologicznych dziecka wiąże się często ze znacznym zubożeniem rodziny zawinionym, bądź niezawinionym przez rodziców. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z unikaniem pracy przez rodzica, nadużywaniem alkoholu i/lub narkotyków, prowadzeniem przestępczego trybu życia i/lub nieobecnością w domu rodzinnym, wynikającą z przebywania z zakładzie karnym. W wypadku drugim może to być przewlekła choroba rodziców, inwalidztwo, zniedołężnienie oraz warunki zewnętrzne, np. wojna, kataklizmy - powodzie, trzęsienia ziemi, tornada, pożary lasów, wybuchy wulkanów, susze, szarańcza i inne.
W mniej drastycznych przypadkach nieprawidłowe funkcjonowanie rodziców przejawia się:
a) małą dbałością o potrzeby rozwojowe dziecka,
b) niskim poziomem zabiegów i starań pielęgnacyjnych w okresie niemowlęcym,
c) a w okresie szkolnym brakiem:
- dbałości o zabezpieczenie pomocy naukowych,
- kontaktów ze szkołą,
- kontroli działań dziecka w jego czasie wolnym od nauki,
- pomocy dziecku w trudnościach szkolnych,
- świadomej stymulacji dziecka do samodzielnego pokonywania trudności przez zwiększenie wysiłku, lepszą organizację czasu i zajęć związanych z wypełnieniem obowiązków szkolnych.
Według amerykańskiego naukowca Jima C., rodzina dysfunkcyjna charakteryzuje się następującymi cechami:
• perfekcjonizmem
• niezdolnością do wyrażania uczuć
• niezdolnością do cieszenia się
• skłonnością do emocjonalnego znęcania się ("Jesteś głupi", "Tylko przeszkadzasz")
• sztywnością zasad
• nierozmawianiem z nikim spoza grona rodziny
• lekceważeniem bolesnych konfliktów międzyludzkich ("Nie zawracaj sobie głowy roztrząsaniem problemów")
• zaniedbaniem obowiązków (niepomaganie dzieciom w stawaniu się normalnymi dorosłymi ludźmi)
• znęcaniem się fizycznym i/lub psychicznym
• molestowaniem seksualnym
• brakiem osobistych granic - każdy wkracza na terytorium innych
Najbardziej znaczącą i jednocześnie tragiczną cechą rodziny dysfunkcyjnej jest fakt, że nie zdaje sobie ona sprawy z tego, że jest dysfunkcyjną. Ignorowanie potrzeb członków rodziny, zaniedbanie dzieci przez nie zapewnienie im tego wszystkiego, co jest niezbędne do prawidłowego rozwoju, nie jest w takich rodzinach celowe, z góry zaplanowane. Rodzice zazwyczaj postępują tak, jak nauczyli się postępować we własnych domach rodzinnych. Bardzo często rodzice tworzący rodzinę dysfunkcyjną także wychowywali się w rodzinie dysfunkcyjnej.
Jim C. porównuje życie dziecka do pustego, jeszcze niczym nie wypełnionego kielicha. Zadaniem rodziców jest napełnianie go miłością, ufnością, aprobatą, odpowiednią wiedzą o życiu. Dzięki temu dziecko wchodzi w świat dorosłych, mając coś do zaoferowania innym. Jeżeli powyższe czynniki nie zajdą dziecko staje się zdesperowanym osobnikiem rozpaczliwie usiłującym napełnić pusty kielich. Nie jest to łatwe, wszak już przysłowie mówi, że z próżnego i Salomon nie naleje. Tragedią dysfunkcyjnego domu jest to, że opuszczają go dzieci, których dorosłe życie jest pustym kielichem.
Kim zatem jest dorosłe dziecko? Ogólnie można by stwierdzić, że jest to osoba dorosła z punktu widzenia formalno-prawnego i biologicznego, ale niedojrzała psychicznie, tzn. że wciąż pozostaje dzieckiem, z tym, że brakuje jej radości i ciekawości świata charakteryzujących dziecko; wymaga nieustannej akceptacji dla prawidłowego funkcjonowania.
Nikt nie rodzi się DD, lecz staje się nim stopniowo w procesie socjalizacji, w wyniku błędów popełnionych przez rodziców. Dorosłe dziecko jest zatem ofiarą pewnych zasad i norm kultywowanych w rodzinie z pokolenia na pokolenie, ale także błędów w wychowaniu dzieci, które popełnili rodzice rodziców, a przedtem ich rodzice. Dorosłe dziecko jest niejako "produktem" rodziny dysfunkcyjnej. Nie można mówić o istnieniu DD bez zaistnienia rodziny dysfunkcyjnej.
Według określenia psychoterapeuty jednej z grup wsparcia dorosłe dziecko to jest ktoś taki, kto patrząc na lecący samolot, nie powie po prostu - "o samolot", tylko po pierwsze zastanawia się, czy samoloty zostały w ogóle wymyślone, po drugie zastanawia się, czy możliwe jest, żeby coś takiego jak samolot mogło latać, po trzecie stwierdza, że faktycznie, to co widzi, to samolot, ale jeszcze, na wszelki wypadek, musi uzyskać potwierdzenie od idącego obok kolegi - "zobacz samolot!". Dopiero po potwierdzeniu faktu, że jest to samolot, lecący obiekt staje się samolotem.
Dorosłe dziecko to ktoś taki, kto ciągle potrzebuje jakiegoś przewodnika bądź nauczyciela, który będzie wskazywał mu drogę, który będzie go chwalił bądź ganił, mówił, co jest dobre, a co złe.
Ponieważ w dzieciństwie w rodzinie dorosłego dziecka panuje chaos, dorosłe dziecko stara się znaleźć jakiś autorytet. Dorosłe dziecko nie jest w stanie funkcjonować bez autorytetu, który mu powie, co ma robić, czy raczej potwierdzi, że to, co akurat w tej chwili robi jest dobre, albo zaprzeczy, czyli stwierdzi, że to jest złe. W ten sposób dorosłe dziecko "zwalnia się" z podejmowania decyzji, przerzucając odpowiedzialność na autorytet.
Ten aspekt zachowania dorosłych dzieci może stanowić potencjalne zagrożenie dla idei demokracji i wolności. Posiadanie jakichś autorytetów samo w sobie nie stanowi zagrożenia. Jest to zjawisko pozytywne i wręcz pożądane. (wiele negatywnych zjawisk społecznych tłumaczy się śmiercią autorytetów). Każdy człowiek podpiera się wypowiedziami czy myślami osoby wybitnej, stanowiącej dla niego autorytet. Najczęściej dotyczy to tylko określonej dziedziny życia, prywatnej bądź zawodowej. Zagrożenie w postaci posiadania autorytetu, w wypadku dorosłych dzieci polega na tym, że nie potrafią one korzystać z wolności, z wolności wyboru, odwagi w podejmowaniu własnych decyzji, działań nie potwierdzonych czyjąś akceptacją, realizowania własnych pomysłów, nie pomysłów narzuconych z zewnątrz. Są osobami bezwolnie poddającymi się władzy autorytetu. Autorytetem dla dorosłych dzieci nie jest jakaś jednostka wybitna, ale ktoś silniejszy od nich psychicznie czy fizycznie faktycznie, bądź tylko sprawiający takie wrażenie. Często są to osoby, które nie mają żadnych wątpliwości, w przeciwieństwie do wątpiących wciąż we własne siły i możliwości dorosłych dzieci. W ten sposób dorosłe dzieci mogą stać się potencjalnymi ofiarami i nie tylko ofiarami, lecz także klientami rządów autorytarnych.
Cechy dorosłych dzieci z rodzin dysfunkcyjnych:
• Muszą domyślać się, jakie zachowanie jest normalne.
• Mają trudności z doprowadzeniem do końca rozpoczętych przedsięwzięć.
• Kłamią wtedy, gdy równie łatwo byłoby im powiedzieć prawdę.
• Są nadmiernie krytyczne wobec siebie.
• Traktują wszystko bardzo serio.
• Traktują siebie bardzo serio.
• Mają trudności w związkach intymnych.
• Zbyt ostro reagują na zmiany, na które nie mają wpływu.
• Oczekują stale aprobaty i uznania dla siebie.
• Zwykle czują się inni niż pozostali ludzie.
• Są nadmiernie odpowiedzialne albo zbyt mało odpowiedzialne.
• Są niezwykle lojalne nawet wówczas, gdy istnieją dowody na to, że osoby względem których tę lojalność żywią, nie zasługują na nią.
• Są impulsywne. Mają tendencję poddawania się biegowi zdarzeń bez poważnego rozważenia innych alternatywnych zachowań czy możliwych konsekwencji. Ta impulsywność wiedzie do zagubienia, niechęci do siebie i utraty kontroli nad otoczeniem. Ponadto zużywają dużą ilość energii na późniejsze naprawianie szkód.
Spora część z powyższych cech dla potocznego człowieka, wychowanego w normalnie funkcjonującej rodzinie, może wydać się mało, czy wręcz nieistotna. Zupełnie inaczej rzecz się przedstawia, jeżeli mamy do czynienia z dorosłymi dziećmi. Dla nich wyżej wymienione cechy stanowią bardzo często życiową tragedię.
Powyższa lista jest tylko jedną z wielu list opisujących cechy dorosłych dzieci. Nie należy więc traktować jej jako dokładnego opisu każdej dorosłej osoby wychowującej się w rodzinie dysfunkcyjnej czy doszukiwać się pełnego zestawu takich cech u siebie, u kogoś bliskiego bądź kogoś spośród dalszych znajomych. Może jednak ona być wskazówką w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie czy ja także jestem dorosłym dzieckiem?
Nikt z nas nie jest samotną wyspą. Problemy, które rozgrywają się w naszej psychice, znajdują odzwierciedlenie w otaczającym nas świcie i odwrotnie. Już Arystoteles stwierdził, że "człowiek jest z natury istotą społeczną; jednostka, która z natury, a nie przez przypadek żyje poza społecznością, jest albo kimś niegodnym naszej uwagi, albo istotą nadludzką. Społeczność jest w naturze czymś, co ma pierwszeństwo przed jednostką. Każdy, kto albo nie potrafi żyć we wspólnocie, albo jest tak samowystarczalny, że jej nie potrzebuje, i dlatego nie uczestniczy w życiu społeczności, jest albo zwierzęciem, albo bogiem".
Nikt nie rodzi się ukształtowanym, dojrzałym członkiem społeczeństwa, lecz staje się nim stopniowo w procesie socjalizacji, którą można by nazwać procesem uczenia się poruszania w społeczeństwie. W socjalizacji pierwotnej dziecko nabywa podstawowy zestaw wzorców zachowań, przejmuje liczne stereotypy i uprzedzenia "wyznawane" przez rodziców. Są one potem realizowane w trakcie jego dorosłego życia. Dziecko z rodziny dysfunkcyjnej przejmuje dysfunkcyjne wzorce zachowań, "dysfunkcja rodzi dysfunkcję". Do tego, aby dokonać zmian tych wzorców, potrzebny jest bardzo silny wstrząs emocjonalny, przeżycie szoku, ewentualnie świadoma działalność jednostki, dążącej do zmiany podstawowych wzorców zachowań, która może doprowadzić do zmian w dorosłym życiu jednostki i do uniknięcia powtórzenia błędów rodziców. Jak podkreśla jeden z uczestników grupy wsparcia, w momencie, kiedy próbował dokonać zmiany swojego zachowania, zmiany znanego mu wzorca rodziny, napotkał przede wszystkim na opór wewnętrzny, a później także zewnętrzny, najbliższego otoczenia oraz niezrozumienie celu i sensu tego, co robi. Przedtem nie czuł się w jakiś sposób winny tego, że coś robił źle, ponieważ dokładnie robił to samo, co robił jego ojciec, jego dziad i pradziad, co robili jego wujkowie, ponieważ żył w zgodzie z pewnym wzorcem postępowania, przekazywanym w rodzinie z pokolenia na pokolenie. Przed rozpoczęciem kuracji nie uważał, żeby ten wzorzec był zły. Natomiast dziś rozumie już, że wzór rodziny, jaki przekazał mu ojciec nie był wzorem prawidłowym, że w dużym stopniu odpowiada za problemy, jakie wystąpiły w jego rodzinie, tzn. alkoholizm, rozwód emocjonalny z żoną (tzn. że w sferze uczuć małżonków nic ich już nie łączy, są sobie obcy, ale formalno-prawnie pozostają wciąż związkiem małżeńskim; rozwód emocjonalny jest pierwszym krokiem do rozwodu faktycznego), pustkę uczuciową i bezsens istnienia.
Problemy, jakie mają ze sobą dorosłe dzieci, są często problemami indywidualnymi, znajdującymi swoje odzwierciedlenie w psychice. W zależności od wielkości zjawiska mogą stać się w większym lub mniejszym stopniu problemem społecznym, ponieważ indywidualne problemy jakiegoś osobnika mogą być przyczyną zanikania więzi w związku małżeńskim, początkowo w sferze emocjonalnej, a następnie faktycznego rozpadu rodziny. W zależności od skali tego zjawiska można wziąć pod uwagę, że znaczny procent rozwodów, są to rozwody właśnie dorosłych dzieci.
Ponad jedna trzecia dzieci z rozbitych rodzin w wieku 19-24 lat w najmniejszym stopniu nie ma określonego celu w życiu i wcześnie rezygnuje z dalszej edukacji. Co czwarte, w późniejszym wieku, popada w alkoholizm, a 10 do 30 proc. wchodzi w kolizję z prawem. Kradną, handlują narkotykami albo uprawiają prostytucję. Inni nieco lepiej radzą sobie w życiu. Zdobywają dyplomy uczelni, robią kariery zawodowe, ale mimo tego wielu z nich ma kłopoty psychiczne. 40 procent osób pochodzących z rozbitych rodzin w wieku 19-29 lat ma trudności z nawiązaniem kontaktów z innymi ludźmi i trafia do psychoterapeutów.
Dorosłe dziecko nie rozwiązuje swoich problemów tylko przed nimi ucieka. Nie zna smaku radości, zadowolenia z siebie, natomiast doskonale wie jak się gniewać, jak okazywać niezadowolenie. Nie czuje radości ze swoich własnych dokonań i sukcesów, niezależnie od stopnia ich ważności. Swój sukces zawsze tłumaczy czynnikami nadprzyrodzonymi: szczęściem, bożą pomocą czy innymi. Nie zauważa w tym swojej własnej ciężkiej pracy, swoich zdolności i umiejętności.
Spora część z pośród osób uczestniczących w grupach wsparcia DD miała kiedyś poważne problemy z alkoholizmem. Większość z tych osób ma za sobą kurację odwykowe, kilka, a nawet kilkanaście sesji z psychoterapeutami. Są to z reguły osoby po czterdziestce. Uczestniczą w grupach wsparcia po to, aby odnaleźć siebie, swoje stracone dzieciństwo.
Alkohol jest depresantem, czyli "usypiaczem". Dzięki temu zmniejszając napięcie dostarcza "luzu", obniżając lęk dostarcza odwagi, a "zdejmując" cierpienie dostarcza ulgi. W ten sposób alkohol sprzyja uzyskaniu pozytywnego bilansu emocjonalnego. Jest to niestety złudna poprawa, ale większość osób, które piją nie zauważa lub nie chce tego zauważyć i w ten sposób wpadają w pułapkę alkoholizmu. Jest to także dla nich sposób "na radzenie sobie" z problemami. Dorosłe dziecko nie potrafi rozwiązać na spokojnie sytuacji problemowej. Kiedy zaczyna ona przerastać jego możliwości radzenia sobie - po prostu ucieka. Jedną z form ucieczki dla DD jest picie alkoholu, które pozwala zapomnieć, odsunąć od siebie na jakiś czas problem, który je gnębi.
Nie każde dorosłe dziecko musi być alkoholikiem. Może popaść w inne uzależnienia (np. w narkomanię), które niszczą jego i jego najbliższych. Mechanizm uzależnień jest bardzo podobny do siebie, niezależnie od rodzaju uzależnienia. Podstawowym warunkiem jest pragnienie ucieczki od rzeczywistości, a dokładnie od jej problemów i bolączek.
Tragiczne w życiu dorosłych dzieci jest to, że do momentu, w którym nie nastąpi jakaś interwencja z zewnątrz, staczają się one po równi pochyłej. Znajdują się w zaklętym kręgu niemożności, wpadają w błędne koło przyczyn i skutków. Niska samoocena może z czasem prowadzić do depresji, a ostatecznie do zamknięcia się w sobie, izolacji lub nawet samobójstwa.
Mimo, że dorosłe dzieci starają się nie popełniać błędów rodziców, mimo że, zarzekają się, że będą zupełnie inni, lepsi - dziecko alkoholika twierdzi, że nie będzie nigdy piło, dziecko, które nie miało ojca, uważa, że będzie dobrym ojcem dla swojego dziecka - to i tak będą kopiowali zachowania własnych rodziców, gdyż takie zachowania zostały przekazane im w socjalizacji pierwotnej, będą popełniali te błędy niemalże instynktownie.
Przykładowo, jeżeli dorosłe dziecko było bite przez ojca, to także będzie biło własne dzieci, wychodząc z założenia, że przecież dzięki temu, że było bite, wyrosło na porządnego człowieka. Jeżeli dorosłe dziecko było zamykane w domu, kazano mu wracać wcześnie, nie pozwalano wychodzić wieczorem na spotkania ze znajomymi, to samo podobnie będzie starało się postępować z własnymi dziećmi, wychodząc z założenia, że skoro wyrosło na porządnego człowieka, to postępując tak samo w stosunku do własnego dziecka, jak rodzice postępowali z nim, jego dziecko także powinno wyrosnąć na porządnego człowieka.
Ten magiczny krąg dysfunkcji, nieustające pasmo błędów rodziców, można przerwać. Pierwszym krokiem jest najczęściej interwencja - ktoś lub coś udzieli pomocy, da nadzieję, nada nowy kierunek życiu dziecka. Czasami jest to ktoś bliski - dziadek, babcia, wuj lub ciotka albo przyjaciel, czasami ktoś obcy - nauczyciel, ksiądz, wychowawca. Niekiedy pomoc przychodzi w postaci wyjazdu na obóz, rajd, kolonię, wyjazd do szkoły średniej (internat), na studia (stancja, akademik) czy po prostu odejście z dysfunkcyjnego domu i rozpoczęcie własnego życia. Kolejnym krokiem jest praca z psychoterapeutami, która pozwala na ominięcie pewnych "raf", nie powtórzenie błędów rodziców w przyszłości swojej i własnych dzieci.
Niemniej najważniejszym momentem w życiu dorosłego dziecka jest uświadomienie sobie faktu tego, że jest się dorosłym dzieckiem i podjęcie próby zmiany tego stanu rzeczy. Próby świadomej zmiany sytuacji podejmowane przez dorosłe dziecko są bardzo ważne. Nie jest to proces łatwy do przeprowadzenia. Wymaga często kilku, a nawet kilkunastoletniej pracy. Wielu członków grup wsparcia DD ma za sobą kilkuletnie terapie, indywidualne i grupowe, pobyty w ośrodkach leczniczych. Grupy terapeutyczne uczą takie osoby podejmowania działań własnych, nie potwierdzonych czyjąś akceptacją, odwagi w podejmowaniu własnych decyzji, realizowania własnych pomysłów, nie pomysłów narzuconych z zewnątrz, uczą samoakceptacji oraz akceptacji najbliższych, takich jakimi są, pomagają dostrzegać i uczą akceptować niewidzialne granice wolności osobistej poszczególnych członków rodziny.
Problem dorosłych dzieci jest o tyle istotny, że trudno przeprowadzić granice między dziećmi z rodzin rozwiedzionych emocjonalnie i/lub faktycznie, rodzin narkomanów, alkoholików czy rodzin w jakikolwiek inny sposób uzależnionych np.: od telewizji, od komputerów, internetu, itp. Bardzo często granice te zacierają się i ktoś może pochodzić z rodziny dotkniętej równocześnie niemalże wszystkimi wymienionymi wyżej przypadłościami, natomiast ktoś inny z takiej rodziny, którą dotknął tylko jeden z w/w przypadków.
Z powodu istnienia problemu dorosłych dzieci możemy mówić o zubożeniu finansowym i kulturowym społeczeństwa. Przykładowo może pojawić się jednostka, która jest wrażliwa, posiada jakiś talent (malarski, literacki itp.), ktoś właśnie z rodziny dysfunkcyjnej i ta jednostka nie posiadając umiejętności "przebijania się", eksponowania własnej osobowości, umiejętności i talentu, nie potrafiąc podejmować samodzielnych decyzji, skazana jest na to, że się nie rozwinie, że się nie wybije, że nie zaistnieje w świadomości społecznej (jeżeli coś nie zaistnieje w świadomości społecznej, to tak jakby nie istniało w ogóle). W takiej sytuacji traci także społeczeństwo. A takich zdolnych, czy wręcz wybitnych jednostek, które nie mają możliwości ujawnienia się może być znacznie więcej.
Prawdopodobnie, gdyby wcześniej podjęto terapię dzieci (z rodzin dysfunkcyjnych) i młodzieży wykazujących objawy, symptomy dorosłych dzieci, to można by uniknąć wielu tragedii rodzinnych - rozwodów, niechcianych dzieci, alkoholizmu, narkomanii, prostytucji itp.
Tych tragedii nie da się odmierzyć finansowo, obliczyć ich równoważności w złotówkach. Ważne jest by w ramach społeczeństwa spełniały się i funkcjonowały prawidłowo wszystkie jednostki. Niemniej, z problemami narkomanii, alkoholizmu, itp. problemami społecznymi związane są konkretne pieniądze, które można by przeznaczyć na inne cele. Zamiast wydawać ogromne kwoty na niwelowanie skutków, można by je przeznaczać na zapobieganie przyczynom. Alkoholizm nie dotyczy tylko osoby nim dotkniętej, ale i najbliższej rodziny, a dalszej kolejności i całego społeczeństwa. Z alkoholizmem dość często wiąże się przestępczy tryb życia (np. ukraść coś by mieć na wódkę), podobnie z narkomanią. Ograniczając tylko te dwie patologie społeczne, można uratować wiele ludzkich istnień. Nie czas tu i miejsce na dywagacje nad szkodliwością patologii społecznych. Ważne jest jedno, łatwiej jest zapobiegać niż leczyć. Odnosi się to do wszelkich chorób, w tym wszelkich chorób społecznych, także do rodzin dysfunkcyjnych (jeżeli przyjmiemy, że jest to choroba społeczna).
Powyższa praca nie wyczerpuje całości zagadnienia. Jest zaledwie zasygnalizowaniem problemu. Prowadzone są badania nad rodzinami dotkniętymi alkoholizmem, narkomanią, czy innymi uzależnieniami. Najlepiej poznane jest zjawisko alkoholizmu i jego wpływ na rozwój dzieci i młodzieży, na formowanie się zjawiska dorosłych dzieci. Sporo prac poświęcono także problemom rodzin niepełnych, których środowisko także przyczynia się do "narodzin" dorosłych dzieci.
W wyniku rozwoju techniki pojawiły się nowe uzależnienia - telewizja, komputery, internet. Mechanizm wszystkich uzależnień jest bardzo podobny. przede wszystkim mają pozwolić na zapomnienie o problemach, na "oderwanie" się od życia. Uzależnienie od komputerów i internetu jest o tyle istotne, że dotyka najczęściej ludzi młodych, do 35 roku życia. Trudno jest odpowiedzieć dziś, czy nowe "techniczne" uzależnienia będą miały także wpływ na pojawienie się zjawiska dorosłych dzieci. Będzie można to stwierdzić w dłuższej perspektywie czasu, gdy obecni maniacy komputerowi i internetowi założą własne rodziny. Niemniej już dziś można pokusić się o stwierdzenie, że uzależnienie od "technicznych używek" prowadzi do rozluźnienia więzi przyjaźni i miłości w świecie rzeczywistym oraz do utraty kontaktu z rzeczywistym światem i zamykanie się w świecie cyfrowym, w świecie wirtualnym. Stwierdzenia te wynikają z własnych doświadczeń autora powyższego eseju.
WSPÓLNOTA DDA - PRZEJRZENIE SIĘ W LUSTRZE
Do perfekcji opanowana w dzieciństwie sztuka przetrwania, później, w dorosłym życiu, okazuje się zbyt kosztowna. Zbroja, niegdyś chroniąca dziecko, staje się przyciasna, uwiera, krępuje ruchy. Opuszczona przyłbica nie pozwala w pełni skontaktować się ze światem i ludźmi. Z drugiej jednak strony, zrzucenie jej nie przychodzi wcale łatwo...
Gdy w jakimś domu pojawia się alkohol, który z czasem zagarnia dla siebie najważniejsze
w nim miejsce, cierpi z tego powodu osoba od niego uzależniona, współmałżonek próbujący "wytrącić pijącemu z rąk kieliszek", ale niemniej cierpią ich dzieci. To cierpienie jest ciche, samotne i skrzętnie skrywane przed światem zewnętrznym. Cierpią na różne sposoby: na sposób bohatera, kozła ofiarnego, błazna lub dziecka zagubionego we mgle.
Formy, w jakich przejawia się cierpienie dzieci pijących rodziców, to z góry rozpisane role, które odgrywają w rodzinnym dramacie. W tym scenariuszu nie przewidziano bowiem roli dziecka z jego potrzebami, kaprysami, spontanicznością. Płacą więc swoim dzieciństwem za możliwość wcielenia się w którąś z gotowych postaci w tragicznej inscenizacji. Wcielają się w nie, bo tylko one gwarantują im przetrwanie w trudnych warunkach. Ubierają się w nie jak w sztywne pancerzyki, w których uderzenie troszkę mniej boli, słowo nie kaleczy aż tak bardzo, a o wstydzie, strachu i samotności udaje się na chwilę zapomnieć. Pozwalają też przystosować się do życia w chaosie, ogarnąć go - choćby prowizorycznym porządkiem
i zrozumieniem - by w ten sposób, w jakimś stopniu, okiełznać.
Jednak do perfekcji opanowana w dzieciństwie sztuka przetrwania później, w dorosłym życiu, okazuje się zbyt kosztowna. Zbroja, niegdyś chroniąca dziecko, staje się przyciasna, uwiera, krępuje ruchy. Opuszczona przyłbica nie pozwala w pełni skontaktować się ze światem
i ludźmi. Z drugiej jednak strony, zrzucenie jej nie przychodzi wcale łatwo. Pancerz, choć sztywny i przyciasny, nadal stanowi jedyny znany sposób obrony przed światem. Jest źródłem siły i odwagi. Odarty z niego człowiek czuje się małym, bezbronnym dzieckiem, jakim
w gruncie rzeczy wewnątrz swego pancerza pozostał. Rezygnacja z odgrywanej przez lata roli zdaje się pozbawiać tożsamości.
Wprawdzie decyzja o dokonaniu zmian nie przychodzi łatwo, jest ona jednak koniecznym warunkiem uwolnienia się od koszmarów przeszłości. "Strategię przetrwania" można realizować tylko w chorym układzie. Nie przystaje ona do normalnych, nie zaburzonych warunków. Pozostawanie w chorej tożsamości prowadzi do budowania w dorosłym życiu wokół siebie niezdrowych relacji. Istnieje zatem niebezpieczeństwo przejęcia schedy po rodzicach i powtórzenia dramatu w kolejnym pokoleniu. Mówiąc o dramacie, mam na myśli nie tylko uwikłanie w problem uzależnienia, choć taka wersja zdarzeń jest najbardziej prawdopodobna i zdarza się najczęściej. Dramatem jest cierpienie człowieka, który nigdy nie odnajdzie własnej tożsamości, skazując się na przymus życia w "nie swojej skórze", "nie tu i teraz". To los kogoś, kto tkwi gdzieś w przeszłości, patrząc na świat, ludzi przez pryzmat starych spraw i odpowiadając na to, co go spotyka emocjami "stamtąd".
Nie można cofnąć czasu, nie da się też wymazać z pamięci doświadczeń z dzieciństwa. Ale wyrok skazujący na balast przeszłości można odwołać. Można zrobić dla siebie coś dobrego, coś lepszego niż tylko przetrwanie i dzielność z zaciśniętymi - by nie zapłakać - zębami. Można poszukać lepszego życia. Fakt, że powstała wspólnota Dorosłych Dzieci Alkoholików jest świadectwem, że ktoś już wcześniej takiego lepszego życia poszukiwał. Rozwój tych wspólnot na całym świecie, tworzenie programów zdrowienia i sukcesy w realizacji ich celów dowodzą, że poszukiwania te mogą - jeśli tylko nie zabraknie odwagi i determinacji - doprowadzić do pomyślnych rezultatów.
Gromadzenie owej odwagi i determinacji zabiera niejednokrotnie wiele czasu. Rozprawienie się z upiorami przeszłości jest sporym wyzwaniem. Wymaga ponownego wydobycia zagłuszonych niegdyś emocji, które były zbyt ciężkie do uniesienia dla dziecka. Uwolnić się od nich można przywołując z pamięci przykre sytuacje z dzieciństwa i odtwarzając w sobie związany z nimi ładunek emocjonalny. Przeżywając dawny ból, lęk, wstyd, gniew, itp., człowiek ma szanse nadać tamtym doświadczeniom nową, adekwatną wartość, uwalniając się w ten sposób od ich toksycznego wpływu.
Podróży tej nie trzeba odbywać w samotności. Najlepiej przyłączyć się do innych, którzy również dzielą doświadczenie bycia dzieckiem uzależnionego rodzica. Zbyt wielkim wprawdzie uproszczeniem byłoby zakładać, że każdy spośród DDA ma takie same doświadczenia i takie same potrzeby związane z powracaniem do zdrowia. Jednak pomimo różnic indywidualnych - początkowe etapy zdrowienia wymagają często odnalezienia wspólnych elementów wplatających się w tożsamość DDA. Samodzielne doszukanie się ich w sobie jest niezmiernie trudne - żeby je dostrzec potrzeba dystansu. Dostarczyć go może spotkanie innego DDA i przejrzenie się w nim jak w lustrze.
Do zdrowia wraca się opowiadając własną historię szczerze, realistycznie i właściwym ludziom. Wspólnota DDA pomaga w odzyskaniu głosu po to, by mogli opowiedzieć własną historię.
Źródło: www.psychotekst.pl (publikacja: 2006-06-28)
Autor: ródło Karolina Hajek
POLSKIE PRAWO ZABRANIA SPRZEDAŻY I PODAWANIA NAPOJÓW ALKOHOLOWYCH OSOBOM NIEPEŁNOLETNIM – określa to ustawa o wychowaniu
w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi z dnia 26 października 1982 r. ( Dz. U.
z 2002 r. Nr 147, poz. 1231 z późn. zm.)
Art. 15
- Zabrania się sprzedaży i podawania napojów alkoholowych:
- 1.osobom, których zachowanie wskazuje, że znajdują się w stanie nietrzeźwości,
- 2.osobom do lat 18, (…).
2. W przypadku wątpliwości co do pełnoletności nabywcy
sprzedający lub podający napoje uprawniony jest do żądania okazania
dokumentu stwierdzającego wiek nabywcy.
Art. 43
1. Kto sprzedaje lub podaje napoje alkoholowe w wypadkach kiedy jest to
zabronione albo bez wymaganego zezwolenia lub wbrew jego warunkom, podlega
grzywnie.
2. Tej samej karze podlega kierownik zakładu handlowego lub gastronomicznego, który
nie dopełnia obowiązku nadzoru i przez to dopuszcza do popełnienia w tym zakładzie
przestępstwa określonego w ust. 1.
3. W razie popełnienia przestępstwa określonego w ust. 1 albo 2 można orzec przepadek
napojów alkoholowych, chociażby nie były własnością sprawcy, można także orzec
zakaz prowadzenia działalności gospodarczej polegającej na sprzedaży lub podawaniu
napojów alkoholowych.
4. Orzekanie w sprawach o przestępstwa określone w ust. 1 i 2 następuje na podstawie
przepisów o postępowaniu karnym.
Z powyższych zapisów wynika, że ustawa o wychowaniu w trzeźwości przewiduje dwie sankcje w przypadku stwierdzenia złamania zakazu sprzedaży alkoholu osobom nieletnim. Jedna z nich to sankcja administracyjno- prawna polegająca na cofnięciu zezwolenia na sprzedaż alkoholu na drodze administracyjnej. Druga jest uruchamiana na podstawie przepisów karnych i dotyczy orzeczenia kary za popełnione przestępstwo, tzn. sprzedaż alkoholu nieletnim.
Podmiot posiadający zezwolenie ma bezwzględny obowiązek respektowania tego zakazu, który ustawodawca wprowadził z ważnych przyczyn społecznych. W ten sposób właściciel zezwolenia na sprzedaż musi zadbać o to, aby podległy mu personel respektował wspomniany zakaz. Z uwagi na dobro młodzieży, respektowanie tego prawa jest przedmiotem starań coraz większej liczby osób zaangażowanych w życie społeczne.
Niestety, jak wykazały przeprowadzone badania , wielu sprzedawców łamie przepisy, pomimo groźby utraty koncesji.
Na drodze młodego człowieka do alkoholu zawsze stoi sprzedawca, który poprzez to co zrobi albo ułatwi, albo uniemożliwi zdobycie alkoholu.
Alkohol nie jest dobry dla rozwijającego się młodego organizmu. W całym cywilizowanym świecie są ograniczenia w sprzedaży alkoholu niepełnoletnim. Wiedza sprzedawców jest tutaj bardzo różna. Niektórzy doskonale orientują się, że bariera „krew- mózg” jest u młodych ludzi mniej doskonała, co powoduje, że alkohol szybko przedostaje się do mózgu i układu nerwowego, z większą intensywnością wpływa na zachowanie młodych ludzi i na procesy rozwoju biologicznego. Naruszenie tej bariery powoduje, że nie ukształtuje się ona w pełni.
Alkohol powoduje obniżenie krytycyzmu, kontroli zachowania. Prawie każdy widział zdemolowaną przez pijanych nastolatków wiatę autobusową itp. Prawie każdy czytał/słyszał o nastolatkach, którzy będąc pod wpływem alkoholu , podejmowali działania niezgodne z prawem, z powszechnie przyjętym porządkiem. Młodzi ludzie szybciej się uzależniają niż osoby dorosłe. Młody człowiek kształtuje swoją osobowość, uczy się, jak radzić sobie z trudnościami, jakie przynosi życie ( np. zawód miłosny, porażka w szkole, rozczarowanie itp.). Jeżeli naukę wspiera alkoholem, to tak, jakby uczył się jeździć samochodem z zawiązanymi oczami. Nie opanuje umiejętności przeciwstawiania się trudnościom.
Alkohol wpływa negatywnie na wszystkie procesy związane z uczeniem się i powoduje, że młody człowiek może stać się sprawcą i/lub ofiarą przestępstwa.
Alkohol jest substancją chemiczną zmieniającą zachowanie.
Alkohol zagraża młodym ludziom. Kiedy sprzedawca udostępni niepełnoletniemu alkohol, powinien wiedzieć, że młody człowiek może ponieść dotkliwe szkody.
Mogą to być:
- wypadki i wiążąca się z nimi śmierć lub kalectwo;
- zwiększone prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa lub wykroczenia;
- większa podatność na stanie się ofiarą przestępstwa, rozboju, gwałtu, morderstwa czy
nadużyć ze strony innych ludzi;
- zwiększone ryzyko używania innych substancji psychoaktywnych ( nikotyny, narkotyków);
- przedwczesna, przypadkowa inicjacja seksualna w ryzykownych okolicznościach;
- problemy z prawem, czyny chuligańskie;
- utonięcia i wypadki podczas kąpieli;
- zatrucie alkoholowe;
- samobójstwa.
Dlaczego alkohol jest atrakcyjny dla młodzieży?
Alkohol to napój znany i pity na całym świecie, to środek odurzający, silnie wpływający na psychikę i funkcjonowanie organizmu oraz zachowanie człowieka. Po wypiciu, alkohol zmienia świadomość, nastrój, wpływa na sposób myślenia, mówienia, poruszania się, jego działanie ma przy tym skutki krótko – i długoterminowe. Poza tym, przyspiesza bicie serca, zmienia ciśnienie krwi, jest silnym obciążeniem dla wątroby bez działania, której nie mógłby zostać strawiony i wydalony z organizmu.
Alkohol zakłóca funkcjonowanie komórek nerwowych i mózgu, powoduje zaburzenia pamięci, utrudnia przypominanie sobie czegoś i zapamiętywanie nowych informacji, wywołuje zakłócenia równowagi, osłabia refleks, uniemożliwia koncentracje i utrudnia podejmowanie decyzji. Zakłóca działanie zmysłów – wzroku, słuchu, powonienia, smaku i dotyku. Po alkoholu człowiek często robi rzeczy, których normalnie by nie zrobił, zakłóceniu ulega, bowiem zarówno moralna jak i zdroworozsądkowa ocena rzeczywistości.
Dlaczego zatem młodzi ludzie tak chętnie po niego sięgają spędzając czas w miejscach,
w których jest podawany?
Może, dlatego że alkohol stwarza iluzje ciekawszego i pełniejszego życia, daje złudzenie kontaktu i więzi, jednym obietnice luzu i relaksu innym zapomnienia.
Co się stało, że alkohol stał się modny, dlaczego integrujemy picie alkoholu z innymi działaniami społecznymi? Dlaczego stał się formą spędzania wolnego czasu?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie musimy wziąć pod uwagę szereg czynników takich jak: reklama, dostępność, cena.
W filmach alkohol kojarzony jest z dorosłością, przygodą, męskością i luzem. Wygląda na to, że picie daje poczucie samodzielności i niezależności.
Wraz ze zmianą wzorów konsumpcji w Polsce oraz obfitym zaopatrzeniem sklepów w napoje alkoholowe młodzi ludzie coraz częściej systematycznie piją piwo, a są też tacy, którzy robią to codziennie.
Znaczący wpływ na picie mają reklamy, przekonują, że to napój, który ma się kojarzyć
z zabawą, energią, młodością, okazuje się, że aż 82% młodzieży uważa, że piwo nie jest alkoholem.
Duży wpływ ma jego dostępność i łatwość jego nabycia. Młody człowiek może po prostu wejść do sklepu i kupić alkohol. Na sto przypadków w 85 udaje się go kupić osobie poniżej 18 roku życia.
Zadając powtórnie pytanie, dlaczego alkohol jest dla młodych atrakcyjny musimy zdać sobie sprawę z tego, że młodzi ludzie są mniej odporni na presje rówieśników i środowiska, alkohol nabiera przy tym dodatkowej wartości jako owoc zakazany, funkcjonuje stereotyp, że picie świadczy o dorosłości.
Picie alkoholu przestało być czynnością typowo męską, pomnożyła się liczba okazji do picia chociażby ze względu na możliwość zaproszenia kobiety na drinka czy piwo.
Pojawiły się nowe grupy konsumentów – nastolatki kobiety, które łatwiej przyswajają sobie nowe trunki nie przywiązując wagi do tradycji alkoholowych, są nośnikami nowych wzorów picia. Dyskoteka, koncert, klub muzyczny to miejsca, w których wypada bywać, jest to modne i na czasie, a są one nierozerwalnie związane z konsumpcją alkoholu.
Picie alkoholu jest postrzegane jako czynność społeczna, zachowanie grupowe, stwarza poczucie więzi osobowej, bezpieczeństwa i współuczestnictwa. Napięcia towarzyszące życiu współczesnego człowieka najłatwiej redukuje alkohol jak również wszelkiego typu stresy, frustracje. Młodzież pije, ponieważ chce dopasować się do kolegów, należeć do paczki, chce czuć się dorosłym. Młodzi piją, bo chcą pozbyć się napięcia i niepewności, chcą swobodniej poczuć się w towarzystwie, zwłaszcza wobec osób przeciwnej płci. Alkohol sprawia, że wstyd i nieśmiałość odchodzi w niepamięć.
Ale na drodze młodego człowieka do alkoholu zawsze stoi sprzedawca, który poprzez to co zrobi albo ułatwi, albo uniemożliwi zdobycie alkoholu.
PREZENTACJA
Poradnik dla rodziny alkoholika
Najlepszą obroną rodziny przed emocjonalnym wpływem alkoholizmu jest zdobycie potrzebnej w tym celu wiedzy oraz uczuciowej dojrzałości i odwagi w postępowaniu z alkoholikiem. Osoby zdolne do udzielenia pomocy alkoholikowi mogą ulec dezorientacji, a ich pomoc stanie się szkodliwa, kiedy czynnym alkoholikiem zostaje członek ich rodziny. Najbliższy krewny lub osoba odpowiedzialna za alkoholika może potrzebować więcej pomocy niż sam alkoholik, jeśli chce rozpocząć efektywny program powrotu do zdrowia. Alkoholizm jest chorobą wywierająca ogromny wpływ na życie emocjonalne najbliższej rodziny. Najbardziej narażonymi stają się: mąż, żona, matka, ojciec, rodzeństwo lub dzieci. Im bardziej ich uczucia zostaną wypaczone, tym mniej osoby te będą w stanie pomóc alkoholikowi. Ich wysiłki mogą być - i często się stają - szkodliwe, a nie pomocne. Często na przykład żony oskarżane są o wszystkie nieporozumienia w małżeństwie alkoholika. Może to doprowadzić do takiego stanu, że same uwierzą w prawdziwość tych oskarżeń. Tymczasem alkoholizm jest chorobą. Żona nie jest odpowiedzialna za alkoholizm, tak jak nie byłaby odpowiedzialna za cukrzycę czy gruźlicę swego męża. Nie ma żon rzeczywiście odpowiedzialnych za rozwój alkoholizmu u męża i dlatego nie jest ona również odpowiedzialna za jego zdrowienie. Jednak w skutek braku uświadomienia może ona dopuścić do ukrytego rozwoju tej choroby. Nie posiadając prawdziwego zrozumienia i odwagi, może ona pozostać bierną w czasie rozwoju choroby. Żona nie jest odpowiedzialna za istnienie alkoholizmu, ale może przyczynić się do tego, że mąż zaniedba szukania pomocy lub powzięcia kroków mogących przyczynić się do wyzdrowienia, mimo braku gwarancji zupełnego wyleczenia. Ta sama zasada odnosi się do wszystkich członków rodziny, a szczególnie tej osoby, która jest najważniejsza w życiu alkoholika. Nie może ona "leczyć" jego choroby. Nawet lekarz nie powinien leczyć własnej poważnej choroby i rzadko kiedy wystąpi w roli lekarza w stosunku do najbliższego członka rodziny, szczególnie żony lub dziecka. Podczas rozwoju choroby członkowie rodziny stają się emocjonalnie zaangażowani. Najlepszą pomocą, jaką mogą ofiarować, jest znalezienie pomocy dla siebie i poprawa własnej sytuacji tak, by nie przyczyniali się do pogłębiania objawów choroby alkoholika, zamiast pomagać w jej leczeniu. Błędy popełniane wskutek "dobrych chęci" członków rodziny są czasem tak wielkie, że uniemożliwiają one wyleczenie pacjenta. Już na wstępie należy zrozumieć, że rodzina może starać się o zrobienie wszystkiego, co uważa za najlepsze, a mimo to choroba nie zostanie powstrzymana. Jeśli jednak rodzina szczerze zechce poznać prawdę o alkoholiźmie i wiedzę tę zastosować w praktyce, to szanse wyleczenia znacznie wzrosną. Najlepszym sposobem pomocy w leczeniu alkoholika jest rzeczywiste usunięcie braków uświadomienia: zdobycie odpowiedniego punktu widzenia, opartego na zrozumieniu tej choroby oraz odwaga w postępowaniu z alkoholikiem. Jeśli zaczniemy działać w dawny sposób, to znaczy przez próby zmuszenia alkoholika do zaprzestania picia, a nie poprzez pozyskiwanie wiedzy i zmianę naszego nastawienia, to tylko pogorszymy całą sytuację. Musimy najpierw zrozumieć, że problem alkoholizmu "nie siedzi w butelce", lecz w ludziach! Rzecz jasna powracanie do zdrowia nie rozpocznie się dopóki alkoholik nie będzie w stanie całkowicie oderwać się od butelki i zachować abstynencję, owo "powracanie do zdrowia". Uzdrowienie można porównać do budowy łuku gotyckiego. Podwaliny jego konstrukcji są niewidoczne, wiele osób układa poszczególne cegły, które ten łuk tworzą, ale kamień węgielny musi być położony przez samego alkoholika, w przeciwnym razie cała struktura nie spełni swego zadania. Nikt nie może zrobić za alkoholika tego, co on powinien zrobić sam. Nie można przyjmować lekarstw za chorego i oczekiwać, że pacjent wyzdrowieje. Decyzja i działanie muszą być powzięte przez samego alkoholika, z jego własnej woli, jeżeli leczenie ma mieć trwały skutek. Zadziwiające, jak alkoholik potrafi panować nad całą rodziną, szczególnie żoną lub matką. Ciągle pije, a rodzina krzyczy, płacze, błaga, modli się, grozi lub zachowuje całkowite milczenie. Stara się wszystko ukrywać, bronić i osłaniać alkoholika przed skutkami jego picia. Jeśli alkoholik nadal zachowuje się jak "bożek", to dlatego, że rodzina nie jest w stanie przeciwstawić się jego postawie i właśnie przez to utwierdza go w błędnym mniemaniu o własnej "wszechmocy". Aby zachować tę chorobliwą manię wszechmocy alkoholik stosuje dwa rodzaje broni. Rodzina musi nauczyć się, jak się temu przeciwstawić, gdyż w przeciwnym przypadku sama zostanie zniewolona przez tę chorobę, stwarzając sobie poważne problemy emocjonalne i psychiczne.
Metody stosowane przez alkoholika
Pierwszą "bronią" alkoholika jest jego zdolność do wzbudzania złości, prowokowania emocjonalnego wybuchu. Jeśli przyjaciel lub członek rodziny jest zły i nastawiony wrogo, to nie jest w stanie w niczym pomóc alkoholikowi. Świadomie czy nieświadomie alkoholik przerzuca na innych uczucie nienawiści do samego siebie. Jeśli natomiast spotyka się to ze złością i wrogą postawą, to wówczas jest całkowicie przekonany o racji swoich uczuć, picie staje się w jego pojęciu zupełnie usprawiedliwione. Wzbudza to w nim dodatkowy powód, aby pić więcej. "Bogowie najpierw doprowadzają do gniewu tych , których pragną zniszczyć." Alkoholik nabiera doświadczenia w zachowaniu się w roli takiego właśnie "małego boga". Jeżeli stracimy panowanie nad sobą, szansa pomocy zostaje natychmiast zaprzepaszczona przynajmniej na jakiś czas. Druga "bronią" alkoholika jest umiejętność wzbudzania ciągłego stanu wewnętrznego niepokoju wśród członków swej rodziny. Zmusza ich to do usiłowania zrobienia za alkoholika tego, co może być dokonane jedynie przez niego samego, jeśli choroba ma ulec zatrzymaniu, a powrót do zdrowia został już rozpoczęty. Wystawienie czeku bez pokrycia jest bardzo dobrym przykładem takiego właśnie postępowania. Czek może być podpisany przed piciem albo w czasie picia. Alkoholik nie ma pieniędzy na pokrycie wystawionego czeku. Jednakże kiedy strach rodziny przed skutkami tego czynu stanie się dostatecznie silny, to postarają się oni o pieniądze i wykupią ten czek. Uwalnia to od niepokoju rodzinę, a także samego alkoholika, lecz jednocześnie pokazuje mu sposób w jaki będzie on mógł w przyszłości rozwiązywać swoje problemy. Alkoholik uczy się, że rodzina nie pozwoli mu cierpieć z powodu konsekwencji jego picia, i że może oczekiwać pomocy, gdy kiedykolwiek w przyszłości znowu podpisze czek bez pokrycia. Jeszcze ważniejszy jest fakt, że wykupienie przez rodzinę takiego czeku powoduje utrwalenie się wzoru postępowania. Alkoholik nie może już naprawić swojego błędu, skoro ten został naprawiony przez innych. Wzmaga to w nim zarówno poczucie własnej winy, jak i uraz odczuwany w stosunku do rodziny i do samego siebie. Pogarsza to jedynie całą sytuację. Rodzina nie wystawiła czeku bez pokrycia, ale przez jego wykupienie w pewnym sensie wyraziła zgodę na tego rodzaju postępek, mimo potępienia go w rzeczywistości. Alkoholicy są niejako wpędzeni w dalszy rozwój choroby, kiedy rodzina nie potrafi sobie poradzić z wewnętrzna rozterką wywołaną w niej przez alkoholika. W rzeczywistości bowiem jest to właśnie objaw tej choroby. Ani alkoholik, ani jego rodzina nie potrafią spojrzeć prawdzie w oczy. Podpisanie czeku bez pokrycia i wykupienie go go przez rodzinę są dwiema stronami tego samego problemu. Alkoholik nigdy nie nauczy się dojrzale rozwiązywać własnych problemów, jeśli rozterka rodziny zmusza ją do usuwania problemów zanim alkoholik sam je rozpozna i rozwiąże lub zanim poniesie konsekwencje swoich błędów. Taki domowy sposób "wychowywania" alkoholika wzmaga w nim poczucie braku odpowiedzialności, a tym samym umacnia wrogość, urazę i nerwowe napięcie pomiędzy chorym a reszta rodziny. Rodzina musi unikać wybuchów złości i nie powinna okazywać wewnętrznej niepewności, w przeciwnym razie pomaga ona jedynie w rozwoju choroby. Członkowie rodziny muszą nauczyć się dawać sobie radę z własnymi trudnościami, zanim wywrą one niekorzystny wpływ na alkoholika. Tak jak każda inna choroba, alkoholizm wymaga szukania pomocy poza kręgiem własnej rodziny: u lekarzy, pielęgniarek i innych osób. Alkoholik będzie tak długo twierdził, że picie nie jest dla niego szkodliwe, i że nie potrzebuje żadnej pomocy, dopóki rodzina dostarcza mu sposobów ucieczki przed skutkami jego picia. Pomocy dla alkoholika i jego rodziny należy szukać poza kręgiem najbliższej rodziny, przyjaciół i sąsiadów. Winna ona przyjść ze strony osób rzeczywiście przeszkolonych w tej dziedzinie lub od doświadczonych członków AA ( Anonimowi Alkoholicy lub Al.-Anon ). Domowe środki leczenia alkoholizmu są szkodliwe. Choroba ta jest tak poważna, że jeśli jej rozwój nie zostanie wstrzymany, to skraca ona życie ludzkie o dziesięć do dwunastu lat.
Miłość i współczucie
Jednym z największych błędów w podejściu do alkoholika jest brak zrozumienia znaczenia miłości. Żona nie ma prawa twierdzić: "gdybyś mnie kochał, przestałbyś pić". Ciągłe picie jest jedynie dowodem istnienia choroby. Nie powiedziałaby ona przecież: "gdybyś mnie kochał, to nie miałbyś gruźlicy". Choroba jest stanem, nie czynem. Nie jest zbyt dalekie od prawdy twierdzenie, że alkoholik czuje się niekochany, niepotrzebny i to nie bez powodu. Miłość nie może istnieć bez sprawiedliwości. Musi ona także zawierać współczucie, co oznacza znoszenie przykrości lub cierpienie wespół z chorym. Współczucie nie oznacza jednak, ze należy cierpieć wskutek niesprawiedliwości popełnionych przez alkoholika. Jednak rodziny alkoholików często cierpią z tego właśnie powodu. Alkohol jest środkiem znieczulającym. Pijąc alkoholik znieczula się na ból. Na tym polega przyjemność ucieczki w picie. Picie staje się sposobem rozwiązywania problemów osobistych, środkiem usuwającym wszystkie nieprzyjemności, uczucie lęku, napięcia nerwowe i urazy. Picie pozwala alkoholikowi na uniknięcie bólu, powodując jednocześnie ogromny wzrost bólu, napięcia i urazów wśród jego własnej rodziny. Kiedy alkoholik wytrzeźwieje, to nie odczuwa chęci ponoszenia konsekwencji swego picia. Poczucie winy i wyrzuty sumienia skłaniają alkoholika do poniżania się przed rodziną, błagania o litość i obiecywania, że to się już więcej nie powtórzy. Obserwować także można "odwrotną stronę medalu" w postaci zupełnej niechęci do rozmawiania na ten temat. Oba te sposoby mają ten sam cel: uniknięcie konsekwencji picia. Jeśli alkoholik osiągnie sukces za pomocą jednego z tych sposobów, to jego cierpienia są usunięte, a rodzina znowu ponosi konsekwencje jego picia.
Miłość ulega zniszczeniu
W tej sytuacji miłość dłużej trwać nie może. Alkoholik stosuje picie jako ucieczkę od cierpień i uczy się jak wykorzystywać rodzinę w celu uniknięcia konsekwencji swego picia. Rodzina cierpi kiedy alkoholik pije, a następnie cierpi wskutek ponoszenia konsekwencji jego picia. Jeśli całe brzemię ponoszenia konsekwencji picia spoczywa na rodzinie, to współczucie przestaje istnieć. Współczucie jest cierpliwością połączoną ze zrozumieniem drugiej osoby. Nie może ono jednak powodować cierpienia wskutek tego, że druga osoba nie chce ponosić odpowiedzialności za skutki swojego postępowania. Jeśli rodzina toleruje taką sytuację, to miłość stopniowo ulega zniszczeniu i zostaje zastąpiona przez lęk, urazę i w końcu nienawiść. Jedynym sposobem zachowania przez członków rodziny uczucia miłości jest nauczenie się sposobów unikania cierpienia podczas aktywnego picia oraz odmowa ponoszenia konsekwencji z tego powodu. To jest właśnie prawdziwe współczucie i żaden stosunek uczuciowy istniejący bez sprawiedliwości i współczucia, nie może być miłością. Poznanie istoty alkoholizmu jako choroby i odwaga stosowania tej wiedzy w praktyce są niezbędne, aby miłość w małżeństwie nie została zastąpiona przez lęk. Niestety, wiele rodzin cierpi stale przez picie i jego skutki, sądząc "w imie źle pojętej miłości do alkoholika" że jest to konieczne. W rzeczywistości tragicznym rezultatem tego przekonania jest zachęcenie chorego do dalszego picia i powodowanie, że lęk i urazy opanowują uczucia członków rodziny. Dlatego właśnie - jeśli choroba ma ulec powstrzymaniu, a powracanie do zdrowia zapoczątkowane - członkowie rodziny, a szczególnie najbliżsi krewni alkoholika, potrzebują pomocy. W przeciwnym razie cała rodzina staje się chora emocjonalnie. A taki stan jest niczym innym, jak tylko jeszcze jednym objawem postępu choroby. Zanim zakończymy ten temat trzeba stwierdzić, że istnieją żony potrzebujące męża alkoholika lub mężowie potrzebujący żon alkoholiczek, aby zaspokoić swe własne stany neurotyczne. Może to się także odnieść do rodziców lub rodzeństwa. Rodzina musi spojrzeć krytycznie na siebie, by upewnić się czy tego rodzaju sytuacja istnieje. Masochizm jest bowiem potrzebą cierpienia, celem znalezienia sobie w nim sensu istnienia i wartości życia. Zbyt często widzi się u żon i matek alkoholików, jak "korzystają" one z alkoholika, by doznawać cierpień. Inne znów osoby mają skłonności sadystyczne i muszą mieć kogoś pod ręką, kogo mogą "karać". Alkoholik nadaje się również i do tego celu. Inni natomiast chcą dominować i panować nad drugą osobą. Alkoholik dostarcza swoją osobą odpowiedniego obiektu do uprawiania nad nim władzy. Jeśli zachodzi jedna z tych trzech okoliczności, to może okazać się, że "nie-alkoholik" cierpi na znacznie poważniejszą chorobę niż alkoholik. Musi ona być leczona, a jej rozwój powstrzymany zanim zdoła ona dokonać w stosunku do alkoholika tego wszystkiego, co przyczynia się do pogłębienia jego alkoholizmu. Żona, mąż czy inny członek rodziny musi spojrzeć krytycznie na swój stosunek do alkoholika, zanim zostaną podjęte jakiekolwiek środki prowadzące do abstynencji. W większości przypadków konieczne jest dokonanie zmian w samej rodzinie, zanim będzie można się spodziewać zmian u alkoholika. Powstrzymanie się od jakiegokolwiek działania jest niemożliwe. Bezczynność oznacza poddanie się i zezwolenie na wykorzystywanie z jednoczesnym stosowaniem obrony cichej, biernej, sprzyjającej destrukcji. Rodzina zawsze w jakiś sposób współdziała z alkoholikiem. Rzeczą niezmiernie ważną jest nauczenie się, jakiego rodzaju współdziałanie jest szkodliwe, destrukcyjne, a jakie może być twórcze, pozytywne. Zmianę na lepsze musi rozpocząć "nie-alkoholik". Alkoholik tak długo nie będzie szukał pomocy w wyleczeniu, dopóki jego potrzeby alkoholiczne są zaspokajane w kręgu własnej rodziny.
Trzeźwość długotrwała
Częstym błędem jest usiłowanie uchronienia alkoholika od alkoholu poprzez sprowadzanie każdego wysiłku do utrzymania go z dala od butelki lub butelki z dala od niego. Tego nie da się osiągnąć bez pozbawienia alkoholika wolności lub oddania go pod specjalistyczną opiekę. Jednak nawet w tych warunkach niektórzy potrafią zdobyć alkohol. Rodzinie trudno pogodzić się z myślą, że powinna zaniechać prób powstrzymania go od picia, bo każda butelka odebrana dzisiaj wraca jutro, zmuszając do ponownej walki o nią. Celem jest wygranie walki z całą chorobą. Motywacja w kierunku, aby alkoholik sam nabrał chęci do zaprzestania picia i przyjął pomoc w swych wysiłkach, jest skuteczniejszą od usiłowania odebrania mu butelki. Jedynym sposobem wdrożenia tego rodzaju motywacji jest pozwolenie mu na picie po to, by konsekwencje picia stały się bardzo dotkliwe i zmuszały alkoholika do ucieczki od nieznośnego bólu spowodowanego piciem. Oznacza to konieczność okazywania mu miłości i zrozumienia w czasie jego trzeźwienia, przy jednoczesnym niepowstrzymywaniu go od picia i nieochranianiu go przed wszelkimi konsekwencjami nadmiernego picia. Oznacza to niewątpliwie cierpienie, lecz jedynie ma sens cierpienie z nim razem wskutek konsekwencji picia, a nie poprzez stawanie się środkiem pomocniczym w jego ucieczce od ponoszenia konsekwencji. Oznacza to odwagę znoszenia nieprzyjemności, mniejszych lub większych dolegliwości materialnych, utratę pracy, a w niektórych przypadkach nawet czasową separację. Jeśli chcemy przyspieszyć osiągnięcie trzeźwości, musimy zaoferować więcej radości podczas trzeźwienia i pozwolić na to, by bolesne konsekwencje stały się jeszcze bardziej dotkliwe. Wyzdrowienie z jakiejkolwiek poważnej choroby może wymagać dłuższego czasu, w ciągu którego mogą zdarzać się jej nawroty. Świat się nie skończy, jeśli po okresie trzeźwości alkoholik znowu zaczyna pić. Jeśli rodzina nie ulega panice i nie ucieka się do uprzednio stosowanych szkodliwych metod pokonywania tych trudności, to takie "potknięcie" może zostać użyte na korzyść leczenia i stać się dodatkowym bodźcem dla alkoholika, by pogodził się z faktem konieczności unikania "pierwszego" kieliszka. W toku leczenia nie należy oczekiwać aby wszystkie czyny alkoholika popełnione pod wpływem chorobliwego przymusu zanikły z dnia na dzień. Alkoholik może stać się tak pochłonięty wysiłkami związanymi z jego leczeniem i rekonwalescencją, jak dotychczas był pochłonięty piciem. Zdarza się to szczególnie często, kiedy alkoholik zetknie się ze wspólnotą Anonimowych Alkoholików i zastosuje się do ich metody leczenia. Mąż lub żona będący alkoholikami spędzają każdy wieczór w gronie tych zdrowiejących alkoholików. Najlepszym sposobem uniknięcia nieporozumień jest przystąpienie do grupy Al-Anon również drugiego współmałżonka oraz uczęszczanie na otwarte spotkania AA. Al-Anon jest wspólnotą dla członków rodzin alkoholików, a branie udziału w jej spotkaniach jest równie ważne dla rekonwalescencji emocjonalnej rodziny, jak AA dla samego alkoholika. Wspólnota ta stara się pomóc jej członkom w zrozumieniu ich własnych problemów. Jeśli rodzina pragnie, aby pijący zaprzestał picia i wstąpił do AA, to sama najpierw powinna wstąpić do Al-Anon i brać czynny udział w jej spotkaniach oraz uczestniczyć w mityngach otwartych AA. Zdrowienie alkoholika jest związane z leczeniem emocjonalnych słabości całej rodziny. Jeśli leczy się tylko alkoholik, to może powstać poważny rozłam w całej strukturze rodzinnej. Reszta rodziny także musi pracować nad problemem osiągnięcia własnej dojrzałości emocjonalnej, zarówno przed, po, jak i podczas zdrowienia alkoholika, gdyż w przeciwnym przypadku powstaje uczucie obcości pomiędzy członkami rodziny. Najwłaściwszym czasem do rozpoczęcia leczenia emocji przez rodzinę alkoholika jest dzień dzisiejszy.
Zacznij od siebie
Miejscem, od którego należy zacząć pomagać alkoholikowi w jego zdrowieniu, jesteś Ty sama. Ucz się wszystkiego, co się da. Wprowadź to w czyn, a nie tylko w słowa. Będzie to bardziej skuteczne od wszystkiego innego, co będziesz próbowała uczynić dla alkoholika.
Na zakończenie kilka podstawowych wskazówek, których należy przestrzegać:
1. Poznaj wszystkie fakty dotyczące alkoholizmu i zastosuj je praktycznie w swoim własnym życiu. Nie zaczynaj od alkoholika.
2. Uczęszczaj na spotkania AA i Al-Anon, i - jeśli to możliwe - udaj się do Poradni Zdrowia Psychicznego, Poradni Przeciwalkoholowej lub do kompetentnego doradcy, czy duchownego, który ma doświadczenie w tej dziedzinie.
3. Pamiętaj, że jesteś emocjonalnie zaangażowana. Zmiana twojego nastawienia oraz zrozumienie problemu może przyspieszyć zdrowienie.
4. Zachęcaj alkoholika do wykonywania wszelkich czynności, które mogą być pożyteczne w toku leczenia i współdziałaj w umożliwieniu ich wykonywania.
5. Naucz się, że miłość nie może istnieć bez współczucia, dyscypliny i sprawiedliwości, oraz że przyjmowanie lub oferowanie jej bez spełnienia tych warunków, doprowadzi w końcu do jej unicestwienia.
Łatwiej jest spisać listę tego, czego nie powinno się robić w stosunku do alkoholika, gdyż łatwiej jest zorientować się, dlaczego ciągle spotykają Cię niepowodzenia, niż dlaczego udaje Ci się osiągnąć sukces. Poniższe wskazówki nie wyczerpują wszystkich zagadnień, ale stanowią dobry początek:
1. Nie rób wykładów, nie praw kazań, nie łajaj, nie wygrażaj, nie kłóć się, bez względu na to czy jest pijany, czy trzeźwy. Nie wylewaj alkoholu, nie trać panowania nad sobą i nie ukrywaj konsekwencji spowodowanych jego piciem. Być może czujesz się lepiej, kiedy tak postępujesz (tzn. kiedy wylewasz lub ukrywasz alkohol) ale sytuacja wskutek tego tylko się pogarsza.
2. Nie trać panowania nad sobą, gdyż w ten sposób możesz jedynie zniszczyć siebie oraz wszelką możliwość udzielenia mu pomocy.
3. Nie pozwól, by lęk skłonił Cię do zrobienia czegokolwiek, co alkoholik powinien zrobić sam dla siebie.
4. Nie przyjmuj od niego żadnych obietnic, gdyż jest to metoda opóźniania cierpień. Nie zmieniaj również żadnych porozumień zawartych z alkoholikiem. Jeśli jakieś porozumienie zostało zawarte, to musi zostać spełnione.
5. Nie pozwalaj okłamywać się alkoholikowi i nie udawaj, że mu wierzysz, gdyż w ten sposób zachęcasz go do dalszych kłamstw. Prawda często bywa bolesna, lecz musisz do niej dotrzeć.
6. Nie pozwól alkoholikowi, aby Ciebie przechytrzył, gdyż uczy go to unikania odpowiedzialności i prowadzi do utraty szacunku do Ciebie.
7. Nie pozwól wykorzystywać się przez alkoholika, gdyż w ten sposób stajesz się wspólniczką w jego ucieczce od odpowiedzialności.
8. Nie usiłuj postępować według niniejszych wskazówek tak, jakby były one znormalizowanymi przepisami. Jest to jedynie poradnik, który należy wykorzystywać rozważnie. Jeśli to możliwe, uczęszczaj na spotkania Al-Anon i postaraj się o odpowiednią poradę lekarza specjalisty. Potrzebujesz bowiem leczenia na równi z alkoholikiem.
9. Nie odkładaj na później uświadomienia sobie faktu, że alkoholizm jest choroba postępująca, pogarszającą się w miarę picia. Zacznij już teraz uczyć się rozumieć i planować kurację.
Nie robić nic - to najgorsza decyzja, jaką możesz podjąć.